Do pewnego czasu.
Żony się przyzwyczajają, że męża nie ma w domu, i inaczej organizują sobie życie. Mogą być złe, jak mąż jest w domu.
Znałem taksówkarza, który jeździł nocami, żeby tylko nie być w domu. Mnie się powiodło. Żona mówiła mi, że może ze mną jest trudno, ale ciekawie. Przecież co chwilę żyjemy czym innym. Moja mama była księgową i bardzo cierpiała z powodu monotonii.
Jak wyglądała swoboda obyczajowa w latach 70.?
Gdy patrzę dziś na młodych, myślę, że byliśmy odważniejsi. I w naszych związkach radośniejsi, co było pokłosiem ruchu hipisowskiego.
Wolna miłość?
W młodości tak. Pamiętam radosne czasy obozów, zgrupowań, festiwali. Na studencką FAMĘ w Świnoujściu pojechałem z wojska. Dostałem przepustkę z poligonu, żeby grać spektakl. Na salę gimnastyczną, gdzie spało wielu festiwalowiczów, wszedłem o 4 rano. A tam obrazki jak z filmu Greenawaya – materace pulsowały od seksu. To było spontaniczne, radosne. Pewnie dlatego, że nie było AIDS, potem zaczął się strach, który sparaliżował pokolenie naszych dzieci. A dzisiaj dominuje przymus eksperymentu: muszę przeżyć to, co widziałem w Internecie, muszę wszystko zaliczyć. Ale to się dzieje bez apetytu i smaku. Taki hedonizm bez radości. Tak mi się wydaje.
David Bowie powiedział, że jego homoseksualny etap był błędem wynikającym z mody.Zachowania seksualne mają modowe korzenie?
W moim środowisku tak. Ze smutkiem zauważałem w ostatnich latach, że szukanie w sobie homoseksualizmu bywało koniunkturalne. Na chwilę ułatwiało karierę. Za mojej młodości, chociaż homoseksualizm był zakamuflowany, stał na wiele wyższym poziomie. Pamiętam ludzi z wielką klasą. Dyskretnych. Ale to dotyczy również hetero, bo generalnie o seksie się nie gada, seks się uprawia. A teraz tyle się o nim pytluje. Mamy chyba wysyp erotomanów-gawędziarzy.
Uwielbiałem seks i uwielbiam na miarę moich możliwości, ale nie mam potrzeby o nim mówić ani patrzeć, jak zajmują się nim inni. Zwłaszcza na scenie. Zresztą, takie spektakle mówią głównie o kłopotach z seksem. Dlatego podoba mi się komentarz znajomej aktorki. Mówi, że nie może chodzić na spektakle reżyserów, którzy pokazują obsesyjnie problemy z orgazmem, bo ona miała orgazm, nawet wtedy, gdy zdradzała. Moja perspektywa była inna. Gdzie by nam z Trelą przyszło do głowy, żeby całe przedstawienia grać o seksie? Były sprawy narodowe, trzeba było się bronić. Robić filmy z Kieślowskim.
Ale takie spektakle jak „Hamlet" czy „Oczyszczeni" Warlikowskiego były potrzebne, żeby zmienić świadomość Polaków. Mniejszości były sekowane.
I to bardzo. Ale trzeba było to odfajkować i iść dalej. A nie ciamkać się w sobie, jakby powiedział Gombrowicz. Mówi się, że Warlikowski pootwierał nam drzwi. Ale dla mnie to nie są nowe rzeczy. Na przykład „Jak wam się podoba" Konrada Swinarskiego, jakie tam było napięcie homoseksualne, a wszyscy byli ubrani po szyję. Scenę Wiktora Sadeckiego i Wojtka Pszoniaka pamiętam do dziś.
Może Swinarski musiał pseudonimować?
Nie jestem przekonany. Chodzi o poziom. Na przykład zalotów Jerzego Waldorffa. Znałem takich jak on wielu.
Nie każdy ma ochotę ?nazywać kochanka, ?z którym mieszka, kuzynem. ?To operetkowe.
Ale czy Waldorff z tego powodu cierpiał? Oczywiście były sytuacje kłopotliwe. Feliks Falk prosił Wiktora Sadeckiego, żeby grał w „Wodzireju" miękko. „Przepraszam pana bardzo, czy pan chce, żebym ja pedala zagrał?" – zapytał z?„l" przedniojęzykowo-zębowym Wiktor Sadecki. „Ależ bardzo chętnie! Dlaczego pan od razu nie powiedział!".
Oglądałem ostatnio „Seksmisję". Zwolennicy gender ?nie lubią chyba tego filmu.
Pani Agnieszka Graff uważa, że to najbardziej szkodliwy film, jaki w Polsce powstał.
Czyli jednak Kopernik była kobietą.
Mam kłopot, bo nie wiem, z czego można w Polsce żartować, żeby nikogo nie dotknąć. Ja nasiąkłem włoskimi obyczajami, a Włosi żartują z wszystkiego. ?Na przykład z Kościoła. Bluźnią? Nie. W chwilę potem idą na mszę. Jak się długo tam przebywa, rodzi się pytanie, a dlaczego u nas nie można? Mój kolega Begnini żartuje nawet z Auschwitz ?i Holokaustu. Niech pan ?w Polsce spróbuje? Ale mnie tak to zaintrygowało, ?że postanowiłem poeksperymentować. Mój najnowszy film „Obywatel" jest pytaniem, czy można śmiać się z urzędników kościelnych, z narodowej dumy, antysemityzmu, histerycznego hurrapatriotyzmu.
Z prawicy. A homoseksualizm, gender?
Mnie to nigdy nie interesowało. Mam prawo sobie wybrać.
Chodzi o to, żeby walcząc ?z tabu, nie tworzyć nowego.
No to miejmy poczucie humoru na każdy temat. Najlepiej zaczynać od siebie. Ja całe życie robiłem głupka ?z siebie, a dopiero potem ?z innych. To podstawowa zasada Szwejka.