To Charles Dutoit i młodszy od niego o prawie 40 lat Yannick Nézet-Séguin. Pierwszy należy do światowej czołówki dyrygenckiej od dziesięcioleci, drugi dołącza do niej w błyskawicznym tempie. Starszy chyba nawet nie wie, że zadecydował o losie młodszego.
XVIII Wielkanocny festiwal Beethovenowski
– Miałem dziesięć lat, kiedy oświadczyłem rodzicom, że zostanę dyrygentem – opowiada Yannick Nézet-Séguin. – Brałem już lekcje gry na fortepianie i śpiewałem w chórze, ale sukcesy, jakie odnosił w latach 80. Charles Dutoit z orkiestrą z Montrealu, wprawiały mnie w podziw. Postanowiłem pójść w jego ślady.
Jak utrzymać formę
Kiedy Szwajcar Charles Dutoit obejmował w 1977 r. kierownictwo Orchestre Symphonique de Montreal, był po prostu dobrym dyrygentem, a jego zespół cieszył się prestiżem w Kanadzie. W ciągu dekady montrealscy symfonicy stali się jedną z najciekawszych orkiestr świata, a Charles Dutoit dołączył do artystycznej ekstraklasy. Jak twierdzi, tajemnica jego sukcesu polegała na tym, że w Montrealu udało mu się połączyć amerykańską precyzję z europejską elegancją i lekkością dźwięku.
Urodzony w 1936 roku w Lozannie Dutoit przepracował w Montrealu 25 lat, z tamtejszymi symfonikami nagrał połowę spośród 170 płyt, jakie ma w swojej dyskografii. I choć dyrygował innymi orkiestrami, choćby legendarnymi Fildalefijczykami, jednak jako dyrygent starej daty uważa, że sukces osiąga się długoletnią, wspólną pracą.