Rz: Wrocław kocha kulturę?
Roman Gutek:
Kocha i przeznacza na jej rozwój z budżetu bardzo wysokie kwoty. Sam doświadczyłem gościnności tego miasta już w 2005 roku, gdy prezydent Rafał Dutkiewicz zaproponował mi zorganizowanie we Wrocławiu festiwalu. Postanowiłem przenieść Nowe Horyzonty z Cieszyna na Dolny Śląsk, porozumieliśmy się w 15 minut. Prezydent powiedział mi wówczas, że zagraniczni inwestorzy, którzy myślą o rozwijaniu biznesu w Polsce, pytają, jak wygląda życie kulturalne miasta. Firmy dbają, by pracownicy uczestniczyli w wydarzeniach kulturalnych, bo wówczas są bardziej kreatywni i wydajni. Wrocławiowi zaś wspieranie kultury się opłaca: miasto zyskuje promocję, a fundusze wydane na kulturę często do mieszkańców wracają. Choćby taki przykład: ludzie, którzy przyjeżdżają na T-Mobile Nowe Horyzonty z całej Polski, zostawiają pieniądze w hotelach, hostelach, restauracjach, taksówkach. Wrocław wspiera więc wydarzenia kulturalne, ale też artystów.
Jakie ma pan plany jako kurator od spraw kina Europejskiej Stolicy Kultury?
Do zwycięskiej aplikacji Stowarzyszenie Nowe Horyzonty zgłosiło kilka propozycji. Bez Europejskiej Stolicy Kultury nie byłoby we Wrocławiu unikalnego projektu – kina Nowe Horyzonty, multipleksu z artystycznym repertuarem, które miasto dofinansowuje w 30 proc. Mamy tam dziewięć sal i ponad 2 tys. miejsc, pokazujemy jednocześnie kilkanaście filmów. Przez 20 miesięcy odbyło się już w nim około 60 przeglądów i festiwali, a kino zgromadziło 740 tys. widzów, w tym 110 tys. uczniów i studentów na programach edukacyjnych. Naszymi pomysłami wspieramy też program „Szkoła w mieście". Radni chcą, by już w 2015 roku ok. 15–20 proc. zajęć szkolnych realizowanych było poza budynkiem szkoły – w kinie, operze, teatrach, ogrodach zoologicznym czy botanicznym. To nowoczesne myślenie, w które wpisujemy się z Nowymi Horyzontami Edukacji Filmowej, Akademiami Filmowymi czy programem Kino Szkoła Kultura. Transmitujemy również na żywo spektakle z Metropolitan Opera z Nowego Jorku, z moskiewskiego Teatru Bolszoj oraz National Theatre w Londynie. Filmowe zapisy wystaw Vermeera, Muncha czy Maneta były tak popularne, że zorganizowaliśmy na nie dodatkowe seanse.