Najpierw sensacyjnego newsa otrzymali użytkownicy portali informujących o poczynaniach gwiazd rapu. Brzmiał skandalizująco: Kanye West nagrał kilka kompozycji z McCartneyem, a wśród nich piosenkę „Nasikaj na mój grób".
Potem fani uruchomili internetowe przeglądarki i informacja stała się elementem mozaiki układającej się w logiczną całość. McCartney pytany przez fanów na Twitterze, jakie płyty kupił ostatnio, wymienił „Yeezus" Kanye Westa. Słynnego amerykańskiego rapera widziano na ostatnim występie eks-Beatlesa w Los Angeles. Nie ma się co dziwić – przyciąga słuchaczy jak w czasach aktywności liverpoolskiej czwórki.
Tylko w zeszłym roku zarobił na koncertach 103 miliony dolarów, co dało mu pierwsze miejsce na światowym rynku, zwłaszcza że nie musi się dzielić pieniędzmi z nikim. Kanye West był drugi na liście najlepiej zarabiających artystów występujących w Ameryce – zarobił 25 mln dolarów, w tym 3 mln za jeden show w Madison Square Garden.
Tropem Amy
Fani sir Paula wiedzą, że ostatnie lata wypełniły mu spotkania z muzykami i producentami młodego i średniego pokolenia – miały stanowić inspirację i być magnesem przyciągającym młodszych fanów. Tytułowy przebój zeszłorocznej płyty McCartneya o znamiennym tytule „New" wyprodukował Mark Ronson, współautor sukcesu Amy Winehouse i jej płyty „Back To Black". Macca zaśpiewał z werwą i optymizmem, że „możemy robić to, co chcemy, i każdy może wybrać swój sposób życia".
Innymi współpracownikami byli Paul Epworth, producent Adele – największej młodej brytyjskiej gwiazdy, oraz Ethan Johns, pomocnik Kings of Leon – znaczącego gitarowego amerykańskiego zespołu trzydziestolatków.