Poproszono mnie, bym na pogrzebie Billy'ego Prestona wykonał jego wspaniałą kompozycję, a i mój wielki przebój "You're so Beautiful". Przy grobie przyjaciela spotkałem wielu wspaniałych muzyków i przypomniałem sobie moje początki na estradzie, kiedy śpiewałem rhythm and bluesa i właśnie soul. Postanowiłem wrócić do tamtych lat.
Nad piosenkami pracowałem z Ethanem Johnsem, synem Glyna, z którym przygotowaliśmy mój trzeci album "Mad Dogs and Englishmen". Nawet wybraliśmy to samo studio w Los Angeles. Wcześniej dużo gadaliśmy o dawnych czasach i muzyce w znanych mi z hipisowskich czasów zakamarkach miasta. Poczułem się jak w latach 60. No i osiągnęliśmy znakomite, niemal akustyczne brzmienie. Nie jestem pewien, czy modne i współczesne, ale nie taki był nasz cel.
Piosenka "You Haven't Done Nothing" skomponowana przez Steviego Wondera w latach 70. była wymierzona w administrację prezydenta Nixona i sprzeciwiała się wojnie w Wietnamie. Przypomniał pan ją po to, żeby krytykować Busha juniora i operację w Iraku?
Nie jestem politykiem. Ale wielu Amerykanów ożywia jedna nadzieja: że czas administracji Busha skończy się za dwa lata. A wraz z nią koszmar wojny w Iraku. To będzie dobra wiadomość dla żołnierzy amerykańskich, brytyjskich i polskich. Moim zdaniem ich misja poniosła fiasko. Szkoda niewinnych ludzi i ich rodzin. Iracką sprawę trzeba załatwić inaczej. Same karabiny się nie przydadzą.
Ma pan przyjaciół w muzycznym biznesie?
Skończyłem 63 lata, a to oznacza, że mało się udzielam towarzysko. Straciłem zbyt wiele lat w barach całego świata i teraz, tak jak wielu moich rówieśników z branży, chcę cały czas poświęcić najbliższym. Czasami podczas tras koncertowych dochodzi do przelotnych spotkań z kolegami z dawnych lat. Myślę, że dla nikogo nie mają większego znaczenia.