Nagroda Literacka M.St. Warszawy: nominacje

Przedstawiamy najlepsze książki ubiegłego roku nominowane do Nagrody Literackiej m.st. Warszawy. Nazwiska laureatów tego prestiżowego wyróżnienia, którego historia sięga czasów przedwojennych, poznamy 24 kwietnia.

Publikacja: 17.04.2015 03:00

Nagroda Literacka M.St. Warszawy: nominacje

Foto: Plus Minus

Edycja warszawska: Popiół i Chopin

Po kulturze materialnej wieku XIX została nam pamięć przedmiotów powstałych z myślą o uczynieniu życia wygodniejszym lub dodaniu mu urody. Szlafmyce, woalki i plastrony zjadły mole, zestawy kałamarzy i piór dożywają swoich dni w muzeach, chyba że trafi im się druga młodość na biurkach nuworyszów. Wśród antykwarycznych cacek zdarza się też czasem trafić na „albumy muzyczne". Ciężkie karty zachowują pamięć piątków muzycznych: autograf skrzypaczki, strzęp zaproszenia, fragment partytury przypominają o świecie, w którym standardem było posiadanie w salonie pianina, a „muzyka" nie była wypełniaczem czasu w windzie lub torturą w taksówce, lecz szanowaną i oddzieloną od innych sferą życia.

Album „Okupacyjne losy muzyków. Warszawa 1939–1945" został zaprojektowany i wydany ze smakiem, który za kilka lat uczyni z niego antykwaryczne cacko. Warto wspomnieć tu nazwiska zarówno autorek – Elżbiety Markowskiej i Katarzyny Naliwajek-Mazurek – jak i projektanta graficznego Macieja Sawickiego. Rzadko widzi się książkę tak pięknie wydaną, w której oko cieszą krój czcionki, reprodukcje i kompozycja dzieła. A zarazem album ten, utrzymany w odcieniach sepii, burgunda i zetlałej czerwieni, stanowi dramatyczny kontrapunkt do płochych i pogodnych kronik saloników muzycznych, które istniały do roku 1939.

Na album, jeśli nie liczyć zwięzłego wstępu, złożyły się relacje, wspomnienia i zapiski z życia kilkunastu najwybitniejszych wirtuozów i kompozytorów polskich, którym przyszło spędzić lata okupacji w Warszawie. Niektórzy, jak Roman Padlewski, zginęli na barykadach, większość, od Grażyny Bacewicz po Eugenię Umińską, czynna była również po wojnie. Treść tych zapisków świadczy o ich determinacji, odwadze, jawnym i tajnym muzykowaniu, udziale w konspiracji; reprodukcje afiszów, listów i grypsów dają plastyczne wyobrażenie epoki.

Ta „kronika cechowa", swoiste ujęcie historii społecznej czasów okupacji, ukazuje zjawiska, które umykają nam w syntezach historycznych czy wspomnieniach. Czytając tę książkę, uświadamiamy sobie, że katastrofa wojenna dotknęła muzyków znacznie bardziej niż innych twórców. Jak z innego świata wydaje się też waga, którą w latach wojny zarówno Niemcy, jak Polacy przywiązują do wykonywania utworów Chopina: ci pierwsi – zakazując go pod groźbą śmierci, ci drudzy – wykonując go na tajnych występach lub przemycając znajome frazy podczas jawnych koncertów.

Opowieść o każdym z muzyków kończy się w albumie na powstaniu, zwykle zdjęciem: czasem grobu uklepanego saperką, czasem kolumny uciekinierów z płonącej Warszawy. Ocalałych czekało nowe życie, nieraz pełne wielkich dokonań, jak w przypadku Witolda Lutosławskiego czy Andrzeja Panufnika – ale już bez wypełnionych słuchaczami mieszczańskich salonów. „Niczego mi, proszę pana, tak nie żal jak porcelany". –Wojciech Stanisławski

Literatura dziecięca: Bahdaj XXI wieku

Dobrej literatury dziecięcej powstaje w naszym kraju sporo. Ale książki dla młodzieży napisane przez następców Bahdaja czy Niziurskiego to prawdziwa rzadkość. Zresztą nie chodzi o tę młodzież, która czyta wampiryczny „Zmierzch" Stephenie Meyer czy melodramaty spod znaku „Gwiazd naszej winy" Johna Greena, lecz o tę młodszą. Gdzieś z pogranicza szkoły podstawowej i gimnazjum, a dla tych roczników polscy autorzy nie mają wielu propozycji. Z jednym chwalebnym wyjątkiem: Rafała Kosika, twórcy bestsellerowego cyklu o trójce gimnazjalistów „Felix, Net i Nika", którego sprzedaż przekroczyła już milion egzemplarzy.

Tamta seria ma niepodważalną pozycję, ale w ubiegłym roku pisarz rozpoczął kolejną. „Kuba i Amelia" to opowieść o dwojgu 11-latkach, którzy mieszkają na nowym osiedlu gdzieś na obrzeżach wielkiego miasta. Ojciec dziewczynki zresztą tę noszące szumną zagraniczną nazwę podmiejską sypialnię zaprojektował. Tyle że, jak to u Kosika bywa, świat dorosłych jest tu jedynie tłem dla wydarzeń ze świata dzieci.

Kosik wybrał do opowiedzenia historii zatytułowanej „Godzina duchów" ciekawą metodę. Otóż wydał ją w dwóch częściach: jedna opowiedziana jest z perspektywy chłopca („Kuba i Amelia"), druga dziewczynki („Amelia i Kuba"). Dopiero przeczytane razem dają pełny obraz akcji. Pod względem fabularnym nie mamy tu może do czynienia z fajerwerkami, bo z jednej strony pojawiają się duchy („Wakacje z duchami" Bahdaja), z drugiej mały mądrala („Podróż za jeden uśmiech" tegoż samego autora), a poza tym stereotypowy szalony naukowiec (dziesiątki tytułów książek i filmów). Ale przecież nie to jest w tych książkach najważniejsze, tylko dowcip, którego tu nie brakuje, bo sam pomysł akcji zasadza się na pewnego rodzaju żarcie. No i dobre odczytanie dziecięcych emocji oraz widzenia świata. Wiem, bo zadałem pytanie samym zainteresowanym, czyli młodym czytelnikom. Opinie były entuzjastyczne.

A skoro już przywołujemy nazwisko Adama Bahdaja, na którego książkach wychowały się dwa pokolenia współczesnych rodziców, to mam wrażenie, że autor „Kuby i Amelii" odgrywa dziś podobną rolę jak twórca „Do przerwy 0:1" 30 czy 40 lat temu. Dzieli ich to, że klasyk polskiej literatury dziecięcej, tworzący w czasach PRL, obracał się w innym kręgu tematów. A były wśród nich piłka nożna, podróże autostopem czy zwiedzanie kraju. Dla Kosika zaś, pisarza czasów globalizacji, najważniejszym punktem odniesienia są nowe technologie. A co obu twórców łączy? To, że potrafią bawić młodych ludzi w mądry sposób. —Mariusz Cieślik

Poezja: Wiersz nigdy się nie kończy

Czym jest język? Na czym polega literackie przedstawienie? Czy można wyjść poza ramy codziennej komunikacji? To niejedyne pytania, na które próbuje odpowiedzieć Jerzy Górzański w tomie wierszy „Wszystko jest we wszystkim". „Język" jest chyba zresztą najczęściej występującym słowem w tej książce. Poeta eksperymentuje z formą, przyglądając się zarówno światu, jak i narzędziom, które pozwalają ten świat opisać.

Na uwagę zasługuje już sama konstrukcja tomu: zbiór ma ponad 100 stron, przy czym pierwsza część składa się z wierszy, natomiast druga to cykl krótkich tekstów z pogranicza poezji, prozy i eseju. Eksperyment zdaje się więc obejmować kolejne formy literackie. „Wiersz nigdy się nie kończy", powiada Górzański. Istnieje na pewno wiele możliwych interpretacji tej zgrabnej frazy, ale chciałbym się skupić na dwóch. Po pierwsze, wiersz nie kończy się wraz z ostatnią linijką utworu. Czerpiąc z kulturowych źródeł, rodzi kolejne sensy, które staną się pożywką dla przyszłych tekstów. Po drugie, nigdy nie kończy się zadanie, jakie mają przed sobą poeci. Rzeczywistość pozostaje przecież nieodgadniona. A na to, co nieodgadnione, jest miejsce właśnie w poezji.

Jerzy Górzański to nie tylko liryczny szaradzista, ale także obserwator, gawędziarz i myśliciel. Nieustanne mówienie o mówieniu, przestawianie słów i wypychanie języka z jego codziennych trybów nie prowadzi go bowiem do twórczej niemocy. Przeciwnie – pozwala mu zachować dystans wobec dzieła i wciąż rozszerzać pola literackiej wyobraźni. Możliwe, że wyobraźnia jest zresztą słowem kluczem do poezji Górzańskiego. Bo „wyobrażanie" to również „przeobrażanie", a więc swobodne operowanie obrazami. Aby to zrobić, trzeba obudzić w sobie wewnętrzne dziecko i pozbyć się językowych przyzwyczajeń.

W książce „Wszystko jest we wszystkim" czytelnik znajdzie również sporą dawkę ironii i inteligentnego humoru. Górzański wprowadza Kartezjusza w świat konsumpcjonizmu, a Juliusza Słowackiego – w epokę cyfrową. Podejmuje dialog z dadaistami, prowadzi rozważania na temat żółtych rękawiczek Prousta. Poeta bez skrępowania dopisuje własne rozdziały do cudzych historii, jednocześnie nie przestając bawić się słowem. Bo przecież „Portem jest przygoda, a nie mglista obietnica ocalenia".

Edycja warszawska: Popiół i Chopin

Po kulturze materialnej wieku XIX została nam pamięć przedmiotów powstałych z myślą o uczynieniu życia wygodniejszym lub dodaniu mu urody. Szlafmyce, woalki i plastrony zjadły mole, zestawy kałamarzy i piór dożywają swoich dni w muzeach, chyba że trafi im się druga młodość na biurkach nuworyszów. Wśród antykwarycznych cacek zdarza się też czasem trafić na „albumy muzyczne". Ciężkie karty zachowują pamięć piątków muzycznych: autograf skrzypaczki, strzęp zaproszenia, fragment partytury przypominają o świecie, w którym standardem było posiadanie w salonie pianina, a „muzyka" nie była wypełniaczem czasu w windzie lub torturą w taksówce, lecz szanowaną i oddzieloną od innych sferą życia.

Album „Okupacyjne losy muzyków. Warszawa 1939–1945" został zaprojektowany i wydany ze smakiem, który za kilka lat uczyni z niego antykwaryczne cacko. Warto wspomnieć tu nazwiska zarówno autorek – Elżbiety Markowskiej i Katarzyny Naliwajek-Mazurek – jak i projektanta graficznego Macieja Sawickiego. Rzadko widzi się książkę tak pięknie wydaną, w której oko cieszą krój czcionki, reprodukcje i kompozycja dzieła. A zarazem album ten, utrzymany w odcieniach sepii, burgunda i zetlałej czerwieni, stanowi dramatyczny kontrapunkt do płochych i pogodnych kronik saloników muzycznych, które istniały do roku 1939.

Pozostało 83% artykułu
Kultura
Jan A.P. Kaczmarek nie żyje. Słynny kompozytor miał 71 lat
Kultura
Festiwal Millennium Docs Against Gravity. Kim są zwycięzcy?
Kultura
Nowa instytucja kultury - Instytut Różnorodności Językowej Rzeczypospolitej
Kultura
Noc Muzeów, czyli spacer do przeszłości i przyszłości
Kultura
Rząd: Prawo twórców do tantiem w sieci niezbywalne. Co na to Netflix i Spotify?
Materiał Promocyjny
Technologia na etacie. Jak zbudować efektywny HR i skutecznie zarządzać kapitałem ludzkim?