Przez krytyków Belg Ivo van Hove wymieniany jest obok takich teatralnych sław, jak Christoph Marthaler, Thomas Ostermeier czy Krzysztof Warlikowski. Wszyscy oni kreują oblicze europejskiego teatru, Ivo van Hove (rocznik 1958) robi to mniej więcej od ćwierćwiecza, najpierw jako szef teatru w Eindhoven, a potem jako dyrektor Toneelgroep Amsterdam.
Jego sześciogodzinne „Tragedie rzymskie" o władzy i polityce – tryptyk oparty na Szekspirowskich dramatach „Koriolan", „Juliusz Cezar" oraz „Antoniusz i Kleopatra" – kilka lat temu stał się wydarzeniem wrocławskiego festiwalu Dialog. Polską publiczność zachwycił poziom amsterdamskiego zespołu van Hovego oraz umiejętne uwspółcześnienie tekstów Szekspira, mimo że reżyser poczynił w nich niewielkie skróty.
Najnowszym sukcesem artysty jest brytyjska nagroda Laurence Oliver Award, którą otrzymał w tym roku jako najlepszy reżyser sezonu. Tak doceniono jego „Widok z mostu" Millera zrealizowany w londyńskim Young Vic Theatre. Nie mniej głośna stała się ubiegłoroczna prapremiera opery Charlesa Wuorinena „Brokeback Mountain" w Teatro Real w Madrycie.
W teatrze Ivo van Hove swobodnie porusza się między klasyką a współczesnością. Sięga więc po „Edwarda II" Marlowe'a czy „Mizantropa" Moliera, ale tworzy też spektakle oparte na słynnych filmach („Rocco i jego bracia" Viscontiego, „Teoremat" Pasoliniego, „Persona" Bergmana).
Jego operowy dorobek jest skromniejszy, ale nie mniej ważny, skoro jest w nim realizacja „Pierścienia Nibelunga" Wagnera dla Opery Flamandzkiej. A w Théatre La Monnaie w Brukseli zadebiutował w 2010 roku, wystawiając „Idomeneo" Mozarta.