Album Jose Jamesa „Yesterday I Had the Blues: The Music of Billie Holiday" wydała w marcu wytwórnia Blue Note, co zbiegło się z obchodami 100. rocznicy urodzin legendarnej wokalistki i autorki piosenek. Wokalista podkreśla, że z jej interpretacjami związane są jego najwcześniejsze muzyczne wspomnienia.
- Gdyby Billie śpiewała dziś, byłaby z pewnością wokalistką r'n'b – powiedział Jose James w poniedziałkowy wieczór w Operze Wiedeńskiej.
Jego krótki recital z towarzyszącym mu triem jazzowym rozpoczął się tak jak album, od nastrojowego utworu „Good Mornig Heartache" wykonanego ze szczególną czułością w głosie. Właśnie głos Jamesa stał się jego pierwszym atutem, czym zwrócił uwagę słynnej wytwórni. Jego styl to połączenie jazzu, bluesa, soulu i hip hopu, chociaż na płycie poświęconej Billie Holiday, zrezygnował z mocnych rytmów.
Kompozycji „Fine and Mellow" nadał współczesny, soulowy charakter. Najmocniejszy akcent zostawił na bis. Wyszedł sam na scenę i zaintonował najważniejszą pieśń, a właściwie protest song Billie „Strane Fruit". Najpierw zarejestrował na elektronicznej przystawce partie śpiewane scatem, a następnie uczynił z nich wokalny akompaniament przejmującej historii o linczu na Afroamerykanach. Osiągnął efekt podobny do tego, jaki został zarejestrowany w studio i wydany na płycie. Jednak na żywo zrobił jeszcze silniejsze wrażenie.
Druga część koncertu w Operze Wiedeńskiej była poświęcona Frankowi Sinatrze, którego setną rocznicę urodzin będziemy obchodzić w grudniu. Scenę zajęli muzycy tworzący orkiestrę smyczkową po lewej i big band jazzowy po prawej. Orkiestrę Vereinigten Bühnen Wien poprowadził Herbert Pichler. Aranżacje standardów przypominały orkiestry Counta Basiego i Nelsona Riddle'a, z którymi nagrywał Sinatra.