Reklama

Wódka z colą dla kosmitów

Rozmowa z Wiesławem Kotem, krytykiem filmowym

Aktualizacja: 14.07.2015 08:36 Publikacja: 13.07.2015 19:38

Wódka z colą dla kosmitów

Foto: Fotorzepa/Bartosz Jankowski

Rzeczpospolita: Dziś sonda New Horizons najbliżej w historii podleci do Plutona. Bardzo dużo mówi się o tym w USA. Skąd w Amerykanach taka wrażliwość na sprawy kosmosu?

Wiesław Kot: Mitologię narodową USA buduje nie literatura, jak w Europie, ale kino. A bardzo ważną częścią amerykańskiego kina są kosmici. Już w latach 50. spotkania pozaziemskie stały się ulubionym tematem twórców filmów klasy B. Z czasem ci kosmici – a co za tym idzie, kosmos – po prostu musieli zająć pierwszoplanowe miejsce nie tylko w masowej wyobraźni Amerykanów, ale także w amerykańskim budżecie. Zainteresowanie opinii publicznej było więc nie bez znaczenia, bo jeśli szerokie masy są zainteresowane kosmosem, to łatwiej przeznaczyć pieniądze na jego badania.

Kiedy rozpoczął się związek kina z kosmosem?

Pierwszy film o podboju kosmosu powstał już w 1902 roku – „Podróż na Księżyc" w reżyserii Georgesa Méliesa. Księżyc był w nim pokazany jak wysokie Alpy, a mieszkały na nim dziwne istoty podobne do diabłów. Za to w latach 50. powstawały głównie filmy przygodowe, których akcja toczyła się co prawda w kosmosie, ale równie dobrze mogła się toczyć w dżungli. Wątek spotkań pozaziemskich miał tam niewielkie znaczenie. To po prostu była walka z potworami, niczym z King Kongiem. Jednak od lat 60. zaczęły pojawiać się filmy, które wychodziły poza granice zwykłej harcerskiej przygody.

I co te filmy mówiły nam o kosmosie?

Reklama
Reklama

Zazwyczaj rzeczy wysoce niepokojące. W filmie „2001: Odyseja kosmiczna" Stanleya Kubricka w statku kosmicznym buntuje się komputer i zaczyna zabijać załogę. O tym samym problemie mówił „Łowca androidów" Ridleya Scotta, gdzie maszyny były tak zaawansowane technicznie, że praktycznie nie dało się ich odróżnić od ludzi. Do tego już w 1977 roku Peter Hyams w „Koziorożcu jeden" ostrzegał, że władza może nami manipulować. Film opowiada o tym, jak media relacjonują podbój Marsa. Tylko że wszystko tak naprawdę odbywa się w studiu filmowym...

Kino straszyło kosmosem?

Raczej ostrzegało, ale przy okazji opowiadało też wiele ciekawych rzeczy o samym człowieku. Bo w jakiejkolwiek galaktyce byśmy się znaleźli, zawsze będziemy mieć te same problemy. W Polsce też mieliśmy film o spotkaniu trzeciego stopnia. Janusz Kondratiuk w „Big Bang" z 1986 roku pokazuje, co by się działo, gdyby pod Sochaczewem wylądowali kosmici. I ci kosmici spotykają tam miejscowego pijaka, którego grał Janusz Gajos. Chciał on ich jakoś przywitać, ugościć, i mówi: „Jak im nie w smak będzie czysta, to da się kolorową, a jak kolorowa też nie, to się zrobi tatę z mamą", czyli wódkę z colą...

Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Materiał Promocyjny
MLP Group z jedną z największych transakcji najmu w Niemczech
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Kultura
Nie żyje Frank Gehry. Legendarny architekt miał 96 lat
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Kultura
Pomyśleć o tym, co nieoczywiste. Galeria sztuki afrykańskiej Omeny Mensah w Warszawie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama