Reklama

Barbara Hollender poleca nowości na DVD

Dzisiaj kino w poważnym nastroju, bo Święto Zmarłych skłania do refleksji nad odchodzeniem i przemijaniem. A takim właśnie filmem jest „Onirica” Lecha Majewskiego. Polecam też gruzińskie „Mandarynki” Zazy Uruszadze. To obraz kameralny i skromny, a przecież absolutna perła. Opowieść o wojnie, nienawiści, wybaczeniu, człowieczeństwie.

Publikacja: 01.11.2015 10:00

Barbara Hollender poleca nowości na DVD

Foto: materiały prasowe

„Onirica", reż. Lech Majewski
Wyd. Galapagos Film

Lech Majewski jest niezwykle ciekawym artystą, wizjonerem polskiego kina. A pełna bólu i cierpienia, ale też rozmaitych znaków kulturowych „Onirica" jest próbą przyjrzenia się współczesnemu światu. Każdy widz może znaleźć w niej własny film — bliski jego wrażliwości.

Bohater „Oniriki" w wypadku samochodowym stracił narzeczoną i najbliższego przyjaciela. Sam przeżył. Ma bliznę na twarzy, ale żyje. Przynajmniej fizycznie. Bo psychicznie niemal umarł. Jego świat się zatrzymał. Nie jest w stanie odpowiedzieć sobie na pytania o sens życia i odchodzenie. Rzucił pracę na uniwersytecie, został kasjerem w supermarkecie. Wegetuje pogrążony w depresji. Ulgę przynosi mu jedynie sen.

Wiara? Nie jest mu w stanie pomóc. Miłość? Ciotka-intelektualistka, stara się szukać pocieszenia w pismach Heideggera czy listach Seneki, a jednocześnie najprościej, po ludzku, boi się o chłopaka pogrążonego w depresji, dzwoni, nagrywa mu na sekretarkę: „Upiekłam sernik. Kocham cię". Tylko czy te słowa są w stanie ożywić kogoś, kto czuje się martwy? Na tragedię bohatera, rozmawiającego z duchami zmarłych, nakłada się w „Onirice" tragedia narodu. Niespokojny rok 2010. Surowa zima pochłaniająca ofiary, potem powódź, trauma katastrofy w Smoleńsku, wreszcie wybuch wulkanu. Ból jednego człowieka miesza się z tragedią narodu, świata. Bardzo ciekawy, wieloznaczny film. Choć oczywiście nie dla amatorów kina akcji.

Reklama
Reklama

"Mandarynki", reż. Zaza Uruszadze
Wyd. Art-House

Dla mnie to jeden z najważniejszych filmów ostatniej dekady. Skromny obraz, który dostał nominację do Oscara, co fantastycznie świadczy o członkach Amerykańskiej Akademii Filmowej.

Jest rok 1992. Wspierana przez Rosję Abchazja walczy o oderwanie się od Gruzji. Wojna nie oszczędza nikogo. Także Estończyków, którzy osiedlili się tu ponad wiek temu, a teraz opuszczają Abchazję w popłochu i wracają do kraju. W wyludnionej wsi estońskiej zostało tylko dwóch mężczyzn: właściciel sadów mandarynek Margus i stolarz Ivo. Gdy w okolicy dochodzi do strzelaniny, Ivo zajmuje się rannym Czeczeniem, który jako najemnik walczył po abchaskiej stronie.

Ale grzebiąc ciała pozostałych ofiar, orientuje się, że życie tli się jeszcze w ciężko rannym, nieprzytomnym Gruzinie. Też zabiera go do swojego domu, kładzie na łóżko w drugim pokoju. „Kogo przytaszczyłeś, dziadku? — pyta Czeczen. — Pojebało cię? Nie masz co go kurować. I tak go zabiję".

Dwóch żołnierzy dzieli wszystko — światopogląd, religia, status społeczny, nawet rodzaj muzyki, jaką lubią. Nienawidzą się. Ale wyrwani śmierci, poowijani w bandaże, skazani na siebie, zaczynają ze sobą rozmawiać. Powoli bariery pomiędzy nimi pękają. Także dzięki staremu Ivo, który nie uznaje podziałów. Ahmed i Niko to dla niego ludzie, w gruncie rzeczy podobni do siebie. Każdy z nich ma swoje życie, problemy, kogoś, kto czeka na jego powrót. Każdy ma swoje marzenia, tęsknoty, plany. Ale wojna trwa. I ich historia nie może skończyć się dobrze. Zaza Uruszadze nie pozwala sobie na sentymentalizm czy moralizatorstwo. Robi film skromny i prosty, a jednocześnie głęboko humanistyczny. O nienawiści i tolerancji, zacietrzewieniu i wybaczeniu. O wojnie, na której nie ma wygranych. O człowieczeństwie. Dla mnie ten film jest naprawdę wielkim dziełem. Bardzo ważnym w dzisiejszych, pełnych niepokoju i nienawiści czasach.

Kultura
Bill Viola w Toruniu: wystawa, która porusza duszę
Kultura
Lech Majewski: Mamy fantastyczny czas dla plakatu. Nie boimy się AI
Kultura
Hockney, Cézanne, Niki de Saint Phalle i Cartier. Wakacyjne wystawy w Europie
Kultura
Polka wygrała Międzynarodowe Biennale Plakatu w Warszawie. Plakat ma być skuteczny
Kultura
Kendrick Lamar i 50 Cent na PGE Narodowym. Czy przeniosą rapową wojnę do Polski?
Reklama
Reklama