Skoro prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska od dwóch lat nie wydaje wyroku w sprawie zgodności z konstytucją ustawy dezubekizacyjnej, sądy powinny wydawać wyroki w sprawach funkcjonariuszy bez czekania na Trybunał. Polska musi gwarantować prawo do rzetelnego i szybkiego procesu – uznał gdański Sąd Apelacyjny i nakazał toruńskiemu sądowi odwiesić sprawę o obniżenie emerytury byłej funkcjonariuszki. To kolejny sygnał płynący z sądów, że nie ma zgody na bezczynność Trybunału.
Ustawa dezubekizacyjna rządu PiS weszła w życie pod koniec 2016 r. Obniża emeryturę i rentę do kwoty najniższego świadczenia ZUS każdemu funkcjonariuszowi, który choć jeden dzień przepracował w organach bezpieczeństwa PRL w służbie „na rzecz totalitarnego państwa". IPN wyliczył, że pracowało tak ok. 40 tys. byłych funkcjonariuszy (z czego w SB, jak szacuje Stowarzyszenia Emerytów i Rencistów Policyjnych, zaledwie 2–3 tys. osób). Do tej grupy wrzucono m.in. lekarzy, techników łączności, „borowików", pracowników administracyjnych, jak sekretarki czy magazynierzy.
Po obniżkach emerytur tysiące świadczeniobiorców oddało sprawy do sądów, jednak orzecznictwo zablokowało wysłanie z sądu w Warszawie pytania prawnego do Trybunału Konstytucyjnego. W efekcie sprawy były masowo zawieszane. Od tego roku, jak pisała „Rz", tylko w nielicznych sprawach zaczęły zapadać wyroki. Zniecierpliwieni bezczynnością Trybunału sędziowie oceniają ustawę dezubekizacyjną pod kątem zgodności m.in. z prawem UE, któremu polskie prawo podlega. Wskazują także na fakt, że zmniejszenie emerytury musi wiązać się z konkretnymi czynami przestępczymi danej osoby, a więc np. dławienie przez funkcjonariusza opozycji czy Kościoła – tego decyzje MSWiA nie zawierają.
Tuż przed świętami warszawski sąd, który ma do rozpatrzenia największą liczbę wniosków byłych funkcjonariuszy, zażądał od Trybunału Konstytucyjnego wskazania daty wydania orzeczenia w sprawie ustawy dezubekizacyjnej. Podobne pytanie do prezes Trybunału skierował wcześniej także gdański sąd.
– Sędziowie wyrażają sprzeciw, bo przed sobą mają tragedię konkretnych ludzi. Do rozstrzygnięcia mają sprawy, w których wnioskodawcy mają 80 czy 90 lat. Oczekiwanie na prawomocny wyrok dla tych ludzi, nie czarujmy się, równa się „skazaniu" na śmierć – mówi nam jeden z sędziów, prosząc o anonimowość.