Polska-Francja: Z Paryżem nie ma już miłości

Emmanuel Macron ma długi język i wielkie ego. Dlatego odwilż z Polską, choć w interesie Francji, wcale nie jest pewna.

Aktualizacja: 02.02.2020 22:52 Publikacja: 02.02.2020 18:39

Francuski przywódca ma w Warszawie dużo do zyskania, ale czy zapanuje nad sobą

Francuski przywódca ma w Warszawie dużo do zyskania, ale czy zapanuje nad sobą

Foto: AFP

Spin doktorzy w Pałacu Elizejskim i Pałacu Prezydenckim przy Krakowskim Przedmieściu zgodzili się przynajmniej co do formuły, która ma w korzystnym świetle przedstawić przyjazd Emmanuela Macrona do Warszawy w poniedziałek. Wedle tej narracji francuski przywódca wybrał właśnie Polskę na cel pierwszej wizyty nie tylko w 2020 r., ale także po Brexicie. I trzeba to docenić.

Prawda jest mniej budująca. Po wyborach w maju 2017 r. prezydent zapowiedział, że odwiedzi każdy z 27 krajów ówczesnej Unii. Na tej liście Polska znalazła się na odległej 21. pozycji, wyprzedzając jedynie państwa innego kalibru jak Chorwacja, Słowenia, Litwa czy Węgry.

Francuskiej głowy państwa nad Wisłą nie było tak naprawdę od prawie sześciu lat (latem 2016 r. François Hollande brał jedynie udział w szczycie NATO w Warszawie). Jesienią 2016 r. poprzednik Macrona w ostatniej chwili odwołał swój przyjazd, gdy w mało dyplomatyczny sposób rząd PiS przekreślił długo negocjowany kontrakt na zakup helikopterów Caracal.

To zapoczątkowało długą zimę w stosunkach francusko-polskich. Hollande, który chciał przekształcić Trójkąt Weimarski w prawdziwe centrum decyzyjne w Unii – by zrównoważyć rosnącą potęgę Niemiec – do końca kadencji pozostał głęboko urażony stanowiskiem Polski. Macron poszedł dalej. Swoje rządy rozpoczął od forsownej próby przekonania Angeli Merkel do budowy bardziej zintegrowanej Unii wokół strefy euro i zmarginalizowania naszego kraju. Chciał też przełożyć na europejską płaszczyznę grę, która pozwoliła mu zdobyć władzę we Francji. Nad Sekwaną chodzi o zbudowanie alternatywy „ja albo Marine Le Pen", w Unii – „ja albo autorytarne rządy Victora Orbana i Jarosława Kaczyńskiego".

Z tej logiki wypływała długa seria ataków na polski rząd. W Sofii, w czasie objazdu Europy Środkowej, który miał wyrwać region spod wpływów Warszawy, prezydent mówił, że „Polska zasługuje na lepsze rządy". Kilka tygodni temu apelował z kolei do francuskiej młodzieży, aby manifestowała w obronie klimatu nie w Paryżu, ale w polskiej stolicy.

Ta strategia zakończyła się jednak dla Francuzów porażką, bo Merkel sprawę postawiła jasno: nie złoży członkostwa Polski w Unii na ołtarzu francuskich planów integracji. Tym bardziej że od Holandii po Włochy czy Finlandię wiele innych państw nie chce Europy proponowanej przez Paryż.

Czy Macron wyciągnął z tego wnioski i dlatego zdecydował się przyjechać do Polski? A może to tylko chwyt wizerunkowy, by pokazać, że choć Francuzi próbują, to z Polakami dogadać się nie da? Polskie władze nie potrafiły przed wizytą rozstrzygnąć, jak należy interpretować inicjatywę Paryża.

Pobyt Macrona został w każdym razie ograniczony do minimum. To łącznie około 30 godzin, w tym zaledwie 50 minut na rozmowę z prezydentem Dudą i 90 minut z premierem Morawieckim, a także krótkie spotkania z marszałkami Senatu (to jedyny oficjalny kontakt z opozycją) i Sejmu. We wtorek rano Macron będzie już w Krakowie, z dala od przedstawicieli polskich władz, skąd wczesnym popołudniem odleci do Paryża.

Prezydent miał przyjechać już rok temu. Wtedy do Warszawy dotarły sygnały, że chce wziąć udział w kampanii przed majowymi wyborami do europarlamentu, w szczególności zaś złożyć wieniec na grobie zamordowanego kilka miesięcy wcześniej prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Do przyjazdu Macrona w końcu nie doszło.

Tym razem tak drażliwego punktu w programie nie ma. Przeciwnie, prezydent zaplanował prywatną wizytę na Wawelu, co – jeśli zechce – da mu okazję do złożenia kwiatów na grobie Lecha Kaczyńskiego. Ale wiadomo też, że nie przegapi możliwości skrytykowania stanu rządów prawa w Polsce, najpewniej w czasie wystąpienia w Uniwersytecie Jagiellońskim. Wiele jednak zależy od tego, w jakim tonie to zrobi.

Źródła w Pałacu Elizejskim zapewniają jednak „Rzeczpospolitą", że ma to być wizyta „uspokojenia wzajemnych relacji". Jeśli chodzi o politykę migracyjną, Paryż zrozumiał, że pomysł obowiązkowych kwot uchodźców „jest martwy" i Polska może okazać tu swoją solidarność „w inny sposób". W sprawie klimatu oba kraje łączy idea „ceł emisyjnych" pobieranych od importu z krajów, które nie spełniają norm klimatycznych. Paryż rozumie, że tempo redukcji emisji dwutlenku węgla nie może podciąć konkurencyjności polskiej gospodarki.

Macron uważa też za niedopuszczalne fałszowanie historii przez Władimira Putina – m.in. dlatego zaprosił na kolację do ambasady Francji Mariana Turskiego, choć nie posunął się już do odwiedzenia odległego o 70 km od Krakowa Auschwitz.

Prezydent chce też wyjaśnić, że nie zamierza osłabiać NATO, budując europejską politykę obronną (to po deklaracji w wywiadzie dla „The Economist", że sojusz jest w stanie „śmierci klinicznej"), a nawet wyrazić zrozumienie, że Polska kupuje broń od Amerykanów (w piątek rząd zawarł z USA kontrakt na zakup F-35). Oba kraje chcą położyć kres dzikiej konkurencji ze strony amerykańskich koncernów cyfrowych i koordynować rozwój nowych gałęzi przemysłu. W szczególności francuski EDF ma zakusy na budowę elektrowni jądrowych, a SNCF – na rozwój superszybkich kolei z lotniska w Baranowie (Centralny Port Komunikacyjny).

Francuski biznes w Polsce (20 mld euro inwestycji, 200 tys. osób zatrudnionych bezpośrednio, a 500 tys. pośrednio) mocno liczy na to, że wizyta Macrona poprawi stan stosunków między oboma krajami. O ile bowiem firmy znad Sekwany nie napotykają na co dzień na jakiekolwiek problemy w swojej działalności w Polsce, to jednak potrzebują wsparcia politycznego dla przeprowadzania kontraktów o największej skali. Czy prezydent weźmie to pod uwagę?

W przeddzień wizyty żaden z wielkich francuskich przedsiębiorców nie dałby uciąć sobie za to głowy.

Spin doktorzy w Pałacu Elizejskim i Pałacu Prezydenckim przy Krakowskim Przedmieściu zgodzili się przynajmniej co do formuły, która ma w korzystnym świetle przedstawić przyjazd Emmanuela Macrona do Warszawy w poniedziałek. Wedle tej narracji francuski przywódca wybrał właśnie Polskę na cel pierwszej wizyty nie tylko w 2020 r., ale także po Brexicie. I trzeba to docenić.

Prawda jest mniej budująca. Po wyborach w maju 2017 r. prezydent zapowiedział, że odwiedzi każdy z 27 krajów ówczesnej Unii. Na tej liście Polska znalazła się na odległej 21. pozycji, wyprzedzając jedynie państwa innego kalibru jak Chorwacja, Słowenia, Litwa czy Węgry.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany
Kraj
Posłowie napiszą nową definicję drzewa. Wskazują na jeden brak w dotychczasowym znaczeniu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Kraj
Zagramy z Walią w koszulkach z nieprawidłowym godłem. Orła wzięto z Wikipedii