– Chwileczkę! Proszę jeszcze nie wychodzić! – apel w miniony piątek w Anchorage sekretarza stanu Antony'ego Blinkena do dziennikarzy, aby zostali na sali obrad, choć zaczyna się robocza część spotkania z szefem wydziału zagranicznego Chińskiej Partii Komunistycznej Yang Jiechi i ministrem spraw zagranicznych Wang Yi, oznaczało zerwanie podstawowych konwenansów życia międzynarodowego. Wytrawny amerykański dyplomata zdecydował się jednak na to, bo chwilę wcześniej Yi, zamiast ograniczyć się do ustalonej, dwuminutowej deklaracji, dopuścił się 18-minutowej tyrady, w której zarzucił Stanom Zjednoczonym wszystko, co najgorsze, od rasowej dyskryminacji po neoimperializm.