2 listopada tuż po godz. 4 rano. Z polskiej bazy wojskowej w Diwanii na rutynowy partol do miasta wyjeżdżają czterej żołnierze z 3. Brygady Zmechanizowanej Legionów w Lublinie. Za kierownicą siedzi Andrzej Filipek. To jego trzecia misja w Iraku. W kraju, do którego miał wrócić jeszcze przed sylwestrem, czeka na niego żona Katarzyna i dwoje dzieci: sześcioletni Eryk i dwuletnia Nikola. Wszyscy niedawno się wprowadzili do nowo wybudowanego domu pod Lublinem. Andrzej kilka tygodni temu miał w Iraku wypadek. Stracił kawałek palca, słabo słyszy na jedno ucho. Ale żonie przez telefon powiedział, że to nic poważnego.
Samochód Polaków mija posterunek irackiej policji. Dookoła cicho i spokojnie. Chwilę później wybuch. Mina-pułapka wysadza w powietrze auto. Andrzej Filipek ginie na miejscu. Jego kolega traci rękę, ma powyrywane fragmenty ciała. Pozostali są lżej ranni.
Kilka godzin później w Polsce w Internecie pojawia się informacja o zamachu na Polski patrol. – Zadzwonił do mnie znajomy. Przeczytał w Internecie o śmierci kogoś z Lublina w Iraku – wspomina Katarzyna Filipek, drobna blondynka, która jeszcze kilka lat temu nie przypuszczała, że w wieku 29 lat zostanie wdową. – Jak to usłyszałam, byłam kompletnie roztrzęsiona. Nie podano nazwiska, a z brygady ani z MON nikt nie dzwonił. Byłam bezradna, nie wiedziałam, co robić, gdzie się czegoś dowiedzieć. Czy chodzi o Andrzeja, czy nie?
Pani Maria, matka Andrzeja: – Na pasku w telewizorze przeczytałam, że zginął żołnierz z Lublina. Łzy mnie zalały. Potem od Kasi z domu zadzwonili już żołnierze. I prosto z mostu do mnie: że jest przykra sytuacja, bo Andrzej nie żyje. Nie mogłam złapać oddechu, nie dałam rady nic powiedzieć...
Andrzej przyszedł na świat jako wcześniak w szpitalu w Skarżysku-Kamiennej. Trzeci syn Marii i Bronisława Filipków ważył niewiele ponad kilogram. Matka się bała, czy w ogóle przeżyje. Był 17 lipca 1976 roku. – Lekarz mi wtedy powiedział: nie płacz matko, on jeszcze z karabinem będzie latał. I wykrakał – mówi pani Maria. – Mały Andrzej ze stosu zabawek zawsze wybierał czołg. W pokoju na półce żołnierzyki stały.