Dziewięciu celników pracujących na przejściach drogowym i kolejowym w Dorohusku zostało wczoraj rano zatrzymanych przez policję. Wszyscy usłyszeli zarzuty korupcyjne. Dziś prokuratura ma zdecydować, czy będzie występować do sądu o ich tymczasowe aresztowanie. Jeśli sąd się do tego przychyli, pożegnają się ze służbą. Jak ustaliła nieoficjalnie „Rz”, razem z tą grupą zatrzymano też trzy inne osoby pracujące w Dorohusku – pracowników komórek wewnętrznych Izby Celnej w Białej Podlaskiej.
To już trzecia w tym roku fala zatrzymań na polsko-ukraińskim przejściu, na którym pracuje ok. 140 celników. W rozpracowywanej od roku aferze zarzuty usłyszało już 57 funkcjonariuszy. Kilkanaście osób zostało tymczasowo aresztowanych, 20 stanęło przed sądem. W ubiegłym tygodniu 14 celników dobrowolnie poddało się karze.
Śledztwo dotyczy przyjmowania przez celników korzyści majątkowych od osób prywatnych i firm za przyśpieszanie odpraw celnych w latach 1998 – 2007. Wysokość łapówek wręczonych funkcjonariuszom przekroczyła już w sumie ćwierć miliona złotych. Śledztwo cały czas trwa. – Nie można wykluczyć dalszych zatrzymań – mówi „Rz” prokurator Andrzej Markowski, naczelnik biura ds. przestępczości zorganizowanej Prokuratury Krajowej, wydziału V zamiejscowego w Lublinie.
Przez zatrzymania celników spadło tempo odpraw na granicy. Niestety, nie zmieni tego nawet zatrudnianie nowych ludzi i przydzielenie dodatkowych etatów (od 1 kwietnia do pracy w Izbie Celnej w Białej Podlaskiej przyjdzie 40 funkcjonariuszy, w ciągu następnych dwóch miesięcy przeniesionych zostanie tam kolejnych 20 etatów). Wszystko dlatego, że w aferę zamieszani są przede wszystkim doświadczeni funkcjonariusze. Osoby zatrudniane w ich miejsce trzeba przyuczać do nowych obowiązków, a służba przygotowawcza celników trwa trzy lata.
– Przez ten czas nowo zatrudnieni nie mogą zajmować samodzielnego stanowiska i pracują pod nadzorem kolegów. Odczuwamy to w codziennej pracy – przyznaje Marzena Siemieniuk, rzecznik prasowy Izby Celnej w Białej Podlaskiej.