Zanim Zbigniew Ćwiąkalski został ministrem sprawiedliwości, był adwokatem m.in. byłego senatora Henryka Stokłosy oskarżanego o korupcję. Z tej funkcji zrezygnował 12 listopada 2007 r. – kilka godzin po tym, gdy jego klient wpadł w ręce niemieckiej policji. 16 listopada Ćwiąkalski został ministrem sprawiedliwości.
Gdy protestująca przeciw jego kandydaturze opozycja nazwała go wówczas „adwokatem oligarchów”, Ćwiąkalski bronił się, mówiąc: ,,Senator Stokłosa (...) został zatrzymany, zanim zostałem ministrem (...), w życiu się z nim nie spotkałem. Rozmawiałem jedynie z jego żoną i synami”. To wyjaśnienia z wywiadu dla tygodnika ,,Wprost” udzielonego pod koniec 2007 r.
[wyimek]W życiu się z nim nie spotkałem. Rozmawiałem jedynie z jego żoną i synami - Zbigniew Ćwiąkalski[/wyimek]
Co innego twierdzi żona byłego senatora. W ostatnim numerze należącego do Stokłosów „Tygodnika Nowego” zaatakowała byłego ministra za ,,mało honorową” postawę. – Pan Ćwiąkalski publicznie (...) wypierał się znajomości z moim mężem, chociaż, jak się okazało, rozmawiał z nim osobiście i złożył pewne obietnice – twierdzi cytowana przez gazetę Anna Stokłosa. Do rozmowy miało dojść 12 listopada 2007 r.
– Pan Ćwiąkalski zadzwonił do męża w dniu jego zatrzymania. Doskonale wiedział wówczas, że będzie ministrem – mówi „Rz” Anna Stokłosa. Nie wyjaśnia, jakie dokładnie obietnice miał składać Ćwiąkalski jej mężowi. Ma jednak żal, że w sprawie senatora nie zrobił nic. – Wszystkie fakty ujawnimy w przygotowywanej przez nas książce – zapowiada.