Reklama

Polska gminna za prohibicją

Samorządowcy, którzy próbowali wcześniej na własną rękę walczyć z „jednorękimi bandytami”, są zadowoleni z pomysłu wprowadzenia częściowej prohibicji. I wiedzą co zrobić, by ten biznes nie zszedł do podziemia.

Aktualizacja: 28.10.2009 17:30 Publikacja: 28.10.2009 14:12

Polska gminna za prohibicją

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Waldemar Skórski, wiceprezydent Świdnicy aż klasnął w dłonie, gdy usłyszał zapowiedź premiera Donalda Tuska o wygaszaniu działalności „jednorękich bandytów”. Tydzień wcześniej władze tego 60-tysięcznego miasteczka na Dolnym Śląsku wysłały do niego list z propozycjami ustawowych rozwiązań, które ograniczyłyby plagę kasyn dla ubogich, rozlewającą się po Polsce gminnej i powiatowej, czyli automatów na tzw. niskie wygrane, wstawiane do restauracji, pubów, marketów a nawet kiosków.

Prohibicję za doskonały pomysł uważa również Franciszek Fejdych, burmistrz gminy Prudnik na Opolszczyźnie. W jego 29-tysięcznej gminie funkcjonuje ok 500 „jednorękich bandytów”. Gdy w ubiegłym tygodniu otrzymał z Izby Skarbowej do zaopiniowania wniosek o uruchomienie w miasteczku 11 kolejnych punktów z automatami, zamiast odpowiedzi skierował kilka dni temu do ministerstwa finansów wniosek o zmianę ustawy o grach losowych.

- Jeśli jeden z wniosków dotyczył uruchomienia jednorękich bandytów w kiosku Ruchu, to chyba najwyższy czas, by działać — uważa burmistrz Fejdych.

[srodtytul] Walka z „jednorękimi” na własną rękę [/srodtytul]

Samorządowcy cieszą się z pomysłu ustawy, która w pięcioletniej perspektywie wypchnie „jednorękich bandytów” wyłącznie do kasyn i salonów gier, bo sami niewiele mogą zdziałać w tej materii. Świdnica chce rugować je podatkami od nieruchomości. Za kilka dni tutejsza rada miasta ma przegłosować uchwałę, że żaden z obiektów, w którym znajduje się choćby jeden automat do gry nie będzie mógł liczyć na zwolnienia w zamian za przeprowadzone inwestycje. Przygotowano kolejne rozwiązania — placówka z „jednorękim bandytą” będzie obłożona podatkiem od nieruchomości takim jak bank czy stacja benzynowa. — To dla restauracji czy pubów oznacza pięciokrotny wzrost, nawet do 50 — 60 tysięcy rocznie — mówi wiceprezydent Świdnicy. — Chcemy by z tych wpływów finansować program leczenia z hazardowego nałogu, jaki uruchamiamy od przyszłego roku. W Prudniku rada konsekwentnie odmawia uruchomienia salonów gier, choć firma, która chciała uruchomić 75 automatów obiecywała pomoc dla miasta i sponsorowanie imprez.

Reklama
Reklama

- Przecież to nic innego jak korupcyjna propozycja — oburza się burmistrz Fejdych i ubolewa, że takie opinie, zwłaszcza dotyczące uruchamiania pojedynczych automatów są niewiążące dla wydającej zgodę Izby Skarbowej. — Dlatego zaproponowaliśmy taką zmianę przepisów, by zgodę wydawał samorząd a nie anonimowy urzędnik ze stolicy województwa, który być może w życiu nie był w danym miasteczku.

[srodtytul]Barman wypłaci za trzy jabłuszka na ekranie? [/srodtytul]

Automaty z tzw. niskimi wygranymi w dużych miastach będą funkcjonować w kasynach i salonach gier. A co z mniejszymi, gdzie ich tworzenie będzie ustawowo zakazane? Wbrew powszechnym odczuciom, że tu powstaną podziemne jaskinie hazardu, według samorządowców, w gminnych i powiatowych realiach to po prostu niemożliwe.

- Nielegalny obrót alkoholem czy papierosami jest faktem ale jakoś nie mogę wyobrazić sobie melin hazardu — powątpiewa burmistrz Prudnika. - Po tygodniu — dwóch całe miasto już będzie wiedziało gdzie jest taki przybytek — uważa wiceprezydent Świdnicy.

Samorządowcy nie wierzą, że na masową skalę odrodzi się zjawisko automatów „zręcznościowych” a za trzy jabłuszka w jednej linii na ekranie gracz otrzyma pieniądze nie od „jednorękiego” lecz barmana. — te automaty wstawiane są najczęściej na zasadzie dzierżawy -zauważa burmistrz Fejdych. — Sadzanie przy każdym człowieka, który wypłacałby wygrane jest nierealne.

Po tym jak „Rz” napisała, że Świdnica będzie walczyć z hazardem za pomocą podatków, jeden z restauratorów zapytał wiceprezydenta miasta czy rzucanie strzałkami do tarczy potraktowany będzie też jak hazard. - Oczywiście, w pojedynczych wypadkach można sobie wyobrazić coś podobnego, tak jak wypłacanie wygranych przez barmana lub to, że ludzie będą grać po domach w pokera na pieniądze, ale nie mam wątpliwości, że skala problemu drastycznie spadnie — uważa wiceprezydent Skórski. I ubolewa, że pięcioletnia perspektywa wprowadzenia prohibicji jest odległa. — Obliczyliśmy, że świdniczanie miesięcznie przegrywają ok. 2 mln zł na automatach, stracą więc jeszcze ok 100 milionów.

Reklama
Reklama

[srodtytul]Diabeł w przepisach wykonawczych [/srodtytul]

W wielu miasteczkach władze wysłały jednoznaczny sygnał, że „jednoręcy bandyci” są szczególnie źle widzianym pomysłem na biznes. Pomysł ustawowego zakazu takiej działalności to dla nich gwiazdka z nieba. - Ale prohibicja będzie skuteczna jeśli przepisy wykonawcze będą sensowne a służby gminne wyposaży się w odpowiednie uprawnienia kontrolne — podkreśla burmistrz Prudnika. — Przecież CBŚ czy kontrolerzy skarbowi nie dotrą do każdej wioski.

Wiceprezydent Świdnicy podaje następujący przykład: w mieście na dużą skalę stosowane są przez policję i straż miejską prowokacje, polegające na eliminowaniu sprzedaży alkoholu nieletnim. — Ale przepis mówi, że koncesję traci przedsiębiorca a nie lokal — zauważa Waldemar Skórski. — I następnego dnia zgłasza się po nią matka, ojciec, babcia właściciela sklepu lub restauratora i ciuciubabka zaczyna się od początku. Źle byłoby, gdybyśmy w ten sam sposób zmagali z automatami "sprawnościowymi". Samorządowcy uważają, że przy pisaniu przepisów antyhazardowych, a zwłaszcza szczegółowych rozwiązań, ich twórcy powinni wziąć pod uwagę doświadczenia z Polski B.

- Już piszemy kolejny list do premiera w tej sprawie — zapowiada wiceprezydent Świdnicy.

Waldemar Skórski, wiceprezydent Świdnicy aż klasnął w dłonie, gdy usłyszał zapowiedź premiera Donalda Tuska o wygaszaniu działalności „jednorękich bandytów”. Tydzień wcześniej władze tego 60-tysięcznego miasteczka na Dolnym Śląsku wysłały do niego list z propozycjami ustawowych rozwiązań, które ograniczyłyby plagę kasyn dla ubogich, rozlewającą się po Polsce gminnej i powiatowej, czyli automatów na tzw. niskie wygrane, wstawiane do restauracji, pubów, marketów a nawet kiosków.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Kraj
Raport GUS. Mazowsze starzeje się w szybkim tempie
Kraj
Wycieczki i masaże za pół miliona, czyli KPO po warszawsku
warszawa
Wygaszą Powiśle, by oglądać spadające gwiazdy. Centrum Nauki Kopernik zaprasza na deszcz Perseidów
Kraj
Miejscy wolontariusze bez ubezpieczeń? Warszawa odmawia wsparcia
Reklama
Reklama