Piątkowe słowa posła Lewicy Bartosza Arłukowicza o tym, że komisji brakuje nawet spinaczy i dziurkaczy, dobrze obrazują sytuację hazardowych śledczych. Po raz pierwszy tak ważna komisja musi pracować w tak ekspresowym tempie i w nienormalnych warunkach.
Komisja powołana 4 listopada 2009 r. do dziś działa bez ekspertów, choć powinna posiadać pięciu. Jedyny specjalista, który miał brać udział w jej pracach – Waldemar Gontarski – złożył rezygnację 18 grudnia 2009 r., gdy poseł Bartosz Arłukowicz zakwestionował jego prawo do używania tytułu doktora prawa. “Rz” ujawniła także, że Gontarski pisał analizy korzystne dla branży hazardowej.
Posłowie nie mogą też badać kluczowych dokumentów.
– Nie mamy dostępu do akt śledztwa prokuratorskiego VD 182/09 – mówi “Rz” Zbigniew Wassermann (PiS). – Nie możemy więc posługiwać się stenogramami z podsłuchów CBA. Choć są jawne, to podłączono je pod ściśle tajną jedną kartkę. Wystarczyłoby je rozłączyć, byśmy mogli ich użyć – tłumaczy.
Efekt? Taki jak podczas przesłuchania Zbigniewa Chlebowskiego, gdy członkowie komisji nie mogli konfrontować słów byłego szefa Klubu PO z zapisem podsłuchów CBA.