Bardzo ostre oceny, ale do tego Michnik zdążył nas przyzwyczaić. Nie to zastanawia jednak w tym komentarzu. Bardziej przykuwa uwaga naczelnego "GW", że połowa Polaków - czyli wyborcy Kaczyńskiego - nie czują się w Polsce jak u siebie. Niewiele wcześniej Michnik wskazuje, że ten elektorat chciał wynieść do władzy kandydata, który ma autorytarne ciągoty. Porównał ich z wyborcami lepenowskimi we Francji i ocenił, że chcieli triumfu obozu antydemokratycznego.
Albo, albo - na coś Panie Adamie trzeba się zdecydować. Skoro wyborcy "Jarka" to takie potwory to może lepiej, że nie czują się w Polsce jak u siebie. Bo jakby się czuli u siebie no to, Panie dziejku, oznaczałoby, że mamy już jakąś kopię państwa generała Franco, albo Węgry jęczące pod butem węgierskich szowinistów Viktora Orbana. Ale wahanie Michnika jakoś po ludzku rozumiem - jednak jakoś głupio orzec, że 47.,36 proc. Polaków przypomina "Dzicz kudłatą", którą tak po prawdzie należałoby izolować w jakimś rezerwacie do czasu reedukacji. Trudno, lepiej wyczyniać łamańce we wstępniaku - nota bene zepchniętym dopiero na piątą stronę "GW".
Pani Heleno! (zwracam się do Heleny Łuczywo!) Czy za Pani czasów taka nonszalancja młodych edytorów byłaby możliwa?
Rozterek dusznych Michnika na temat niemal połowy Polaków nie podzielają już kolejni komentatorzy "GW". Oto Magdalena Środa cieszy się w rozmowie z Piotrem Pacewiczem, że "uniknęliśmy pięciu lat szaleństwa". Dla odmiany Janusz Palikot zaciera ręce z racji "Porażki proboszczów". Ale nie wszyscy postępowcy mają takie dobre nastroje po wyborczej nocy. Na portalu "Krytyki politycznej" Kinga Dunin pośrednio polemizuje z Michnikiem (pośrednio, bo - jak podejrzewam - pisząc swój tekst, mogła jeszcze nie znać wstępniaka szefa "GW").
Pani Kinga pisze: "Pozostawiam tym, którzy głosowali bez przekonania na Komorowskiego radość z tego, że nie udało się Kaczorowi. Że Polska została uratowana. Niech jeszcze przez chwilę cieszą się, że nie wróci IV RP. I tak by nie wróciła. Bo były to wybory prezydenckie, a prezydent nie ma takich uprawnień. Co najwyżej trwałyby nadal czasy, kiedy rządzi PO, a prezydentem jest jakiś Kaczyński. Dziwi mnie czemu wszyscy, którzy wpadli teraz w panikę, przez dwa lata milczeli? Mam jednak dla nich złą wiadomość: ta przegrana może okazać się wygraną w przyszłości. Obóz PiS wzmocnił się, a jako opozycja będzie zbierał punkty za krytykowanie rządu. Natomiast kandydat PO z trudem został doczołgany do mety. Pomogli mu polscy inteligenci, drżący ze strachu przed Kaczyńskim. Takie okopy Św. Trójcy, w których zdegenerowani arystokraci bronią się przed motłochem. Zrozumiałam, to kiedy znajomy, deklarujący się jako bardzo lewicowy, powiedział, że zagłosuje na Komorowskiego, bo za Kaczyńskim ciągnie się motło ch. Antysemicki, ksenofobiczny i nieestetyczny. W tej sytuacji bliższa mi jest Monika Strzępka, która zdecydowała się stanąć po stronie elektoratu Kaczyńskiego. Bo elektorat ten ma co prawda niesłuszne poglądy, ale całkiem słuszne żądania- większej równości, większej odpowiedzialności państwa. Za PO natomiast wlecze się egoistyczny neoliberał. Łatwo jest nie lubić motłochu, trudniej pomyśleć o tym, skąd się wziął. I czy naprawdę panie z Rodzin Radia Maryja są równie groźne jak kolesie z nieograniczonym apetytem na kasę i brakiem skrupułów? Zamiast rozpoznać mechanizmy, skupiono się na wyobrażeniach i symbolach. Dziś Jarosław Kurski ostrzega Platformę- musicie się zmienić, żeby spełnić nasze oczekiwania. Może trochę za późno? Hrabia Henryk z kolegami (i koleżankami) oddali swoje głosy za darmo. Napieralski nic nie utargował. Ciekawe, co by było, gdyby Platforma nie mogła liczyć na negatywny elektorat Kaczyńskiego? Gdyby od początku usłyszała: nie zagłosujemy na nikogo, jeśli Komorowski nic nam nie da w zamian? Czego Komorowski nie obiecał przed wyborami, na pewno nie zrobi po. Okazało się, że polskie liberalne elity wystarczy postraszyć strachem na wróble w moherowym berecie. Inne opinie, które słyszałam, to pełne przerażenia opisy wsi głosujących na Kaczyńskiego pod dyktando Kościoła. Dziki zaścianek. PO to co innego- nie słucha proboszczów, tylko biskupów. I tak się z tym nie obnosi. A nawet może wypracować kompromis. Znamy już takie kompromisy-np. w sprawie aborcji.
Nie głosowałam na Kaczyńskiego, nie zagłosowałam też przeciwko niemu. I oczywiście nic się nie stało, poza zwycięstwem estetyki. Lepszej od żałoby, antynacjonalistycznej, tolerancyjnej, proeuropejskiej, dzięki której będzie rządziła nami zadowolona z siebie konserwa. A co było do wyboru? To samo lub prawie to samo, ale bez naszej zgody."