Billboardy z tym hasłem zawisły na łódzkich ulicach. Zdaniem opozycji po zamordowaniu w ubiegły wtorek w Łodzi działacza PiS i ciężkim ranieniu drugiego posłanka powinna hasło zmienić.
– Delikatnie mówiąc, jest bardzo kontrowersyjne. Atmosfera polityczna jest napięta, a taki slogan jeszcze ją podgrzewa, może prowokować do zachowań, które nie mieszczą się w granicach debaty politycznej – mówi „Rz” Tomasz Kalita, rzecznik Klubu SLD. – PO powinna przestać wreszcie nawoływać do walki, a zacząć mówić o dyskusji i porozumieniu.
Ale kandydatka PO hasła nie zmieni. – Nie ma nic złego w użyciu słowa „walczmy”. Każde słowo można dowolnie interpretować. My walkę pojmujemy jako wytężoną pracę dla Łodzi, a nie jakąś agresję – tłumaczy Bartosz Domaszewicz, szef sztabu wyborczego Hanny Zdanowskiej. Dodaje, że billboardy zostały przygotowane jeszcze przed zabójstwem w Łodzi i nadal będą w kampanii wykorzystywane.
– Te wybory się zamieniają, jak widać, w starcie dwóch koncepcji cywilizacyjnych. Dla nas są, zgodnie z zasadami demokracji, zabieganiem o poparcie dla pewnych postulatów politycznych i społecznych, dla PO – rodzajem walki, rozprawy z przeciwnikiem – komentuje poseł PiS Maks Kraczkowski.
– Zbitka słów „Walczmy o Łódź” jest wyjątkowo niefortunna. To hasło jest merytorycznie puste, a jednocześnie automatycznie prowokuje kojarzenie polityki z agresją i walką – ocenia dr Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. – W takiej sytuacji, jaką mamy w naszym kraju, słowa powinny być ważone szczególnie ostrożnie – podkreśla.