Politolog: Kandydaci wiedzą, że muszą się wyróżnić

Ciekawym pomysłem na prowadzenie kampanii w sieci nie jest nachalne promowanie swojej osoby, ale na przykład promowanie pewnych inicjatyw - mówi dr Sergiusz Trzeciak, politolog, autor książki „Marketing polityczny w Internecie”

Publikacja: 05.11.2010 02:16

dr Sergiusz Trzeciak jest autorem książki „Marketing polityczny w Internecie”

dr Sergiusz Trzeciak jest autorem książki „Marketing polityczny w Internecie”

Foto: Fotorzepa

[b]Rz: Internet zaczyna odgrywać coraz większą rolę w kampanii samorządowej. Pytanie tylko, czy taka reklama jest w ogóle skuteczna? [/b]

Jeśli jest dobrze prowadzona, ma się na nią pomysł, to może być to najskuteczniejsza i najtańsza forma dotarcia do potencjalnych wyborców. W tej chwili wśród polityków mamy do czynienia z modą na prowadzenie kampanii w Internecie, jednak często nie stoi za tym jakaś przemyślana, długofalowa strategia.

[b]Dlaczego? [/b]

Ci politycy, którzy mają już ugruntowaną pozycję w samorządach, nie traktują Internetu jako priorytetu, a jedynie jako coś, co wspomaga ich kampanię. Mają dostęp do mediów tradycyjnych, są znani, więc Internet jest dla nich tylko miejscem, w którym wypada się pokazać. Ktoś im prowadzi bloga albo stronę internetową. Później wychodzą takie dziwne historie, okazuje się, że np. pani prezydent „prowadzi” swój profil w godzinach pracy. Inny znany polityk wysyła na gorąco swoje wrażenia z meczu, na którym w tej chwili jest, a okazuje się, że informacja została wysłana z komputera stacjonarnego.

[b]Ale znaczna część lokalnych kandydatów sama prowadzi swoje profile czy blogi. [/b]

Robią to zwłaszcza młodzi kandydaci oraz osoby, które dopiero zaczynają swoją działalność polityczną. Oni traktują Internet jako jedyną szansę na przebicie się w kampanii samorządowej. Doskonale wiedzą, że to już nie są te czasy, kiedy wystarczyło założyć profil na Facebooku czy wrzucić film na YouTube. Teraz trzeba się czymś wyróżnić na tle innych kandydatów. Często to wyróżnianie się przybiera zabawną formę. Na przykład jeden z kandydatów przebrał swoją suczkę w strój z napisem „gdybym mogła głosowałbym na mojego pana” oraz stworzył jej specjalny profil na Facebooku „pies wyborczy”. Dzięki temu jest o nim głośno. Niby swój cel stania się kandydatem rozpoznawalnym osiągnął. Czasem takie wyróżnianie jest oryginalne i zabawne, ale w skrajnej sytuacji może kandydatom zaszkodzić.

[b]W jaki sposób? [/b]

Nazywam to efektem Kononowicza (Krzysztof Kononowicz kandydował na prezydenta Białegostoku w 2006 r. – red.) . To znaczy, że wszyscy na przykład oglądają reklamówkę danego kandydata na YouTube. Mówi się o nim, ale mało kto w rzeczywistości na niego zagłosuje. Po prostu taki kandydat odbierany jest mało poważnie. Można pośmiać się z tego, co robi i mówi, ale przy urnie głos dostaną inni.

[b]To jaka jest metoda na skuteczną kampanię w Internecie? [/b]

Jednej nie ma. Wszystko zależy od konkretnej sytuacji. Na pewno kandydat powinien na początku odpowiedzieć sobie na pytanie, do jakiej grupy wyborców chce dotrzeć, jakie ma być jego główne przesłanie. Dopiero później powinien się zdecydować, czy swój cel najlepiej zrealizuje przy pomocy profilu na Facebooku, kanału na YouTube czy też bloga lub strony internetowej. Ciekawym pomysłem na prowadzenie kampanii w sieci nie jest nachalne promowanie swojej osoby, ale na przykład promowanie pewnych inicjatyw. Dajmy na to kandydat tworzy na Facebooku grupę, która będzie promować budowę aquaparku w mieście. Osoby, które do takiej grupy się zapiszą, od razu będą w jakiś sposób czuły się związane z kandydatem poprzez walkę o wspólną sprawę. Istnieje większe prawdopodobieństwo, że na niego zagłosują.

[b]W Internecie walczy się już nie tylko o zdobycie poparcia wyborców, ale też o zniechęcenie ich do poparcia przeciwnika. [/b]

To prawda, że kampania negatywna zaczyna odgrywać w kampaniach prowadzonych w sieci coraz większą rolę. Najczęściej spotykaną metodą prowadzenia negatywnej kampanii jest wpisywanie na popularnych lokalnych stronach i forach komentarzy nieprzychylnych np. wójtowi czy burmistrzowi. Natychmiast pod takimi komentarzami zaczyna się dyskusja i ludzie mogą wylewać swoje żale. Nowym zjawiskiem w Polsce są antystrony kandydatów. Jeśli wpisze się w wyszukiwarkę imię i nazwisko burmistrza czy prezydenta, to na jednym z pierwszych miejsc wyskoczy nam strona przygotowana przez jego przeciwników, na której będą znajdowały się jego wszystkie wpadki, niespełnione obietnice itp.

[b] Czy można dzisiaj być kandydatem w wyborach i zupełnie sobie odpuścić kampanię w Internecie? [/b]

Tak, pod warunkiem, że jest się bardzo popularnym lokalnie kandydatem albo ma się bardzo dużo czasu na prowadzenie kampanii od „drzwi do drzwi". Mimo wszystko brak obecności w sieci może kandydata kosztować utratę kluczowych głosów, które np. przeważyłyby wynik wyborów. A rola tego typu kampanii będzie tylko rosnąć.

[i]—rozmawiał Jarosław Stróżyk[/i]

Materiał Promocyjny
Szukasz studiów z przyszłością? Ten kierunek nie traci na znaczeniu
Kraj
Ruszyło śledztwo w sprawie Centrum Niemieckiego
Materiał Partnera
Dzień Zwycięstwa według Rosji
Kraj
Najważniejsze europejskie think tanki przyjadą do Polski
Kraj
W ukraińskich Puźnikach odnaleziono szczątki polskich ofiar UPA