– To nic, że ulica św. Faustyny, która tu prowadzi, jest stroma. Gdzie indziej mogłabym być w święto Miłosierdzia i w dniu wyniesienia na ołtarze naszego papieża, skoro nie udało się pojechać do Rzymu? – pyta Dorota Małecka spod Nowego Sącza, która, nie zwracając uwagi na deszcz, uczestniczyła w niedzielnych uroczystościach w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach.
W każdą pogodę
Olga i Michał Królikowie wraz z trójką małych dzieci przejechali nocą ok. 500 km, by być tam w niedzielę. Przybyli z Dusznik pod Poznaniem. Ich dwuletnia córka ma na imię Faustyna.– Dla nas to sanktuarium jest ważne z powodu kultu Miłosierdzia Bożego, no i to miejsce, które wybrał Jan Paweł II – mówią. – Przyjechaliśmy modlić się w intencji wszystkich rodzin i całego świata. Niepokoi nas to, co się dzieje w kraju – dodają. Zabrali płaszcze przeciwdeszczowe i osłony na wózki. Dlatego ulewa nie przeszkadzała ich rocznej córce Olimpii, która zasnęła w trakcie uroczystości.
Na błonia wokół bazyliki w Łagiewnikach, gdzie dzięki telebimom można było obejrzeć część transmisji uroczystości w Watykanie, dotarli też wierni z parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Sosnowcu. I oni nie wyobrażają sobie, że mogłoby ich tu zabraknąć. – Jestem tu w dniu Miłosierdzia Bożego już po raz 16. – mówi pani Bogusława, uczestniczka pielgrzymki.
– Czy nasz papież odwołałby wizytę w kraju z powodu deszczu? Na pewno nie, dlatego my przyjedziemy do niego w każdą pogodę. Tu czujemy się bliżej Watykanu – zapewnia Andrzej Dąbrowicz z Gdyni, który do Krakowa dotarł z grupą znajomych. – Mam termos z herbatą, a wokół bazyliki na straganach nie brak gofrów i szaszłyków z grilla, jeśli zasłabnę – dodaje. Nad morze zabierze stąd „to, co w sercu".
Listy do raju
Podczas mszy w Łagiewnikach na ołtarz polowy wniesiono relikwie nowego błogosławionego. Ampułkę z krwią Jana Pawła II przekazał kustoszowi sanktuarium bp. Janowi Zającowi kard. Stanisław Dziwisz.