Mandat do 50 zł, sprawa w sądzie i grzywna do 5 tys. zł albo nagana grożą rodzicom, którym zdarzy się posłać samego sześciolatka do szkoły. Wszystko przez to, że w ślad za reformą obniżenia wieku szkolnego do lat sześciu nie poszła zmiana przepisów ruchu drogowego.
Zarówno kodeks wykroczeń, jak i ustawa – prawo o ruchu drogowym mówią, że dopiero siedmiolatek może samodzielnie poruszać się po drodze.
– W takim wieku dzieci rozpoczynały dotąd naukę – wyjaśnia inspektor Marek Kąkolewski z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji. I proponuje: – Na wywiadówkach powinno się mówić rodzicom, że dziecko poniżej siódmego roku życia, mimo że zaczęło naukę, nie może samo być użytkownikiem drogi, przechodzić przez jezdnię.
Podstawówki zobowiązują rodziców do odbierania sześciolatków. Jednak z obserwacji policji wynika, że o ile w miastach większość rodziców prowadzi dzieci do szkoły, o tyle na wsiach ten przepis często jest łamany. Toteż jedni z pierwszych nieścisłości w przepisach zauważyli samorządowcy, którzy organizują dowóz uczniów do szkół.
– Problemu nie ma, gdy sześciolatki jadą gimbusami, bo są podwożone pod szkołę, ale są też gminy, które kupują uczniom bilety na komunikację publiczną i dzieci same dojeżdżają – zauważa Marek Olszewski, wiceprzewodniczący Związku Gmin Wiejskich. Jego zdaniem brak spójności w przepisach to wynik pośpiechu przy wprowadzaniu reformy i braku przewidywania jej wszystkich skutków. – Kiedy dojdzie do wypadku, wtedy zacznie się problem, kto ma ponieść odpowiedzialność – zauważa Olszewski.