Jak pan rozumie to, co stało się w Polsce 9 października?
Rozumiem, jeśli chodzi o stwierdzenie faktów. Natomiast gdy chodzi o genezę, to nie do końca. Wydawało mi się jednak, że istnieje potencjał niezbędnej zmiany. I nie zdumiał mnie wynik Palikota, bo nie zdziwiłbym się, gdyby dostał 15 proc., ale tak wysoki rezultat Platformy.
Z jakiego powodu?
Bo jest to wynik po czterech latach złych rządów. Tę złą ocenę widać w szczegółach – kluczowi dla realizacji obietnic z 2007 r. politycy, minister edukacji Katarzyna Hall, minister infrastruktury Cezary Grabarczyk otrzymali przecież w swoich matecznikach bardzo złe wyniki. Ale jako całość PO dostała przedłużenie mandatu władzy. To zadziwiające.
Dodajmy do tego dwa przypadki: Tomasz Arabski, szef kancelarii premiera, nie wchodzi do Sejmu, przeskakuje go trzech innych polityków PO. I moglibyśmy uznać, że zostaje ukarany za tragedię smoleńską. Ale to byłaby chyba nieprawda, bo z kolei były minister obrony Bogdan Klich zdobywa w cuglach mandat senatorski w Krakowie.