Z dziennika von dem Bacha: "Od każdej strony brakuje mi sił. Obyśmy tylko utrzymali Warszawę!"
Tego dnia odbyła się druga rozmowa premiera rządu RP Stanisława Mikołajczyka ze Stalinem. Mikołajczyk świadomy już złej sytuacji powstania prosił o natychmiastowe zrzuty i pomoc dla powstania - uzyskał taką obietnicę, Stalin jednak nie zamierzał jej zrealizować i zwlekał z wydaniem takiej decyzji - pomoc sowiecka w postaci zrzutów uzbrojenia nastąpiła dopiero w dniach pomiędzy 13 września a 14 września, po prawie 44 dniach walki od rozpoczęcia powstania, gdy nie mogło to zaważyć w istotnym stopniu na wynik walk w Warszawie. Dodatkowo zrzuty zawierały radziecką amunicję nie pasującą do broni walczących powstańców, użyteczne były jedynie artykuły żywnościowe m. in. konserwy. Niekorzystną sytuację pogłębiała także zwłoka Stalina w wydaniu pozwolenia na lądowanie samolotów alianckich na radzieckich lotniskach na wschód od Warszawy, Stalin wydał ją dopiero 13 września 1944.
Mikołajczyk odrzucił nalegania Stalina w sprawie uznania Linii Curzona jako nowej granicy wschodniej Polski i fuzji z PKWN, które domagało się 75% tek ministerialnych w rządzie. Podczas spotkania Stalin był zaskakująco przyjazny, oświadczając np. iż celem polityki sowieckiej jest "przyjaźń między nami" , oraz stwierdził iż "postaramy się zrobić wszystko [...] aby dopomóc Warszawie" . Mikołajczyk wrócił do Londynu pewny iż udało mu się uzyskać obietnicę pomocy dla powstania. Już w trzy dni później, 12 sierpnia Stalin oświadczył jednak iż powstanie warszawskie jest "bezsensowną i przerażającą awanturą" oraz że dowództwo sowieckie musi "odgrodzić się od awantury warszawskiej" . Z kolei Jan Karski podaje iż podczas tej rozmowy Stalin powtarzał oburzające i nieprawdziwe oświadczenia Bieruta, iż "w Warszawie nie ma żadnego powstania" , jednak w oficjalnych protokołach sowieckich ze spotkania ten tekst nie występuje.