Minister Jarosław Gowin, po odwołaniu prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku Ryszarda Milewskiego (po sprawie Amber Gold) zapowiadał działania naprawcze wobec tej jednostki. Wygląda na to, że nie bardzo mu to wyszło, bo kontrowersji przybywa.
Na przykład w sprawie Piotra Zaleskiego, przedsiębiorcy i znanego kierowcy rajdowego, który – choć w świetle prawa jest niewinnym człowiekiem, został przez p.o. prezesa sądu w oficjalnym piśmie do Prokuratury Generalnej określony mianem „skazanego".
„Rz" od dłuższego czasu opisuje, jak gdański Sąd Okręgowy blokuje – mimo prawomocnego orzeczenia w tej sprawie – zwrot Piotrowi Zaleskiemu ok. 800 tys. złotych. To część ze złożonych w sądowym depozycie pieniędzy firmy Zaleskiego, które skradł były już pracownik sądu Zdzisław M. Wczoraj ujawniliśmy, że chociaż złodziej zwrócił sądowi 748 156,64 zł, to jednak nie wypłacono ich przedsiębiorcy. A pełniąca obowiązki prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku sędzia Alina Miłosz-Kloczkowska zwróciła się do prokuratora generalnego o wniesienie kasacji orzeczenia nakazującego ich zwrot przedsiębiorcy i wstrzymanie wypłaty. Powód? Według niej sąd nie może zwrócić „dowodów", które utracił, a Zaleski może jedynie ubiegać się o odszkodowanie.
Ale to nie koniec bulwersujących faktów związanych z pismem p.o. prezesa sądu do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta. Przedsiębiorca, który domaga się zwrotu pieniędzy, został w nim określony jako „skazany". Tak określono go w wykazie informacji o adresatach, do których trafiło pismo.
– Poczułem się, jakby sędzia dała mi w twarz. Coś nieprawdopodobnego. Po tylu latach walki o oczyszczenie swojego imienia, walki wygranej, mimo prawomocnego wyroku uniewinniającego czytam o sobie w sądowym piśmie „skazany" – mówi „Rz" Piotr Zaleski.