Twitter jako sposób bezpośredniego dotarcia do wyborców wykorzystują dziś już niemal wszyscy liczący się politycy. Wśród ćwierkających są m.in. członkowie rządu Donalda Tuska, m.in. Tomasz Siemoniak, szef MON, Radosław Sikorski, szef MSZ, rzecznik Paweł Graś, rzecznicy partii koalicyjnych: Krzysztof Kosiński (PSL) i Paweł Olszewski (PO), jak i opozycyjnych: Adam Hofman (PiS), Dariusz Joński (SLD), Patryk Jaki (SP).
Niedawno do „ćwierkających" polityków z politycznej ekstraklasy dołączył Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL), minister pracy i polityki społecznej. – I ja zaczynam ćwierkanie – napisał Kosiniak-Kamysz w środę na Twitterze.
Ale ten komunikator to nie tylko narzędzie dla polityków z politycznej pierwszej ligi. Zarówno działaczom partyjnym, których los – w postaci wyborców – zepchnął do politycznej drugiej ligi, jak i tym z partii parlamentarnych, będącym jednak głębokim zapleczem swoich politycznych drużyn, Twitter daje szanse zaistnienia w mediach i wejścia do politycznej gry. A przynajmniej stworzenia wrażenia wśród swoich wyborców, że we własnych partiach odgrywają rolę większą niż w rzeczywistości.
– Dziś media tradycyjne i nowe media jak Twitter to światy równoległe. Ale aktywność polityków w sieci wymusza często przełożenie na relacje i informacje w mediach tradycyjnych. A to daje szansę czasowo wyautowanym politykom na pozostanie w grze lub tym rezerwowym na wejście na boisko – ocenia w rozmowie z „Rz" Eryk Mistewicz, wydawca kwartalnika „Nowe Media".
Eksperci uważają, że polscy politycy na Twitterze popełniają podstawowe błędy