– Boże Narodzenie jest dla reklamodawców świętem idealnym, budzącym pozytywne emocje. Poza tym ludzie są przywiązani do całego związanego z nimi ceremoniału, a firmy z tego korzystają – podkreśla dr Mellibruda. – Biznes próbuje też zaanektować inne święta, np. Wielkanoc, proponując kurczaczki i zajączki z prezentami, ale to już nie jest tak oczywiste jak Boże Narodzenie, choć kto wie, czy z czasem się nie przyjmie – dodaje.
Odebranie świąt chrześcijanom
Zresztą sytuacja, w której święta przestają mieć cokolwiek wspólnego z narodzinami Syna Bożego, staje się coraz powszechniejsza przede wszystkim na Zachodzie, co siłą rzeczy z opóźnieniem, ale trafia i na nasze podwórko. I chodzi tu już nie tylko o czystą komercjalizację, ale także o coraz dalej idącą i bijącą rekordy absurdu polityczną poprawność. I tak trzy lata temu podczas odbywającego się w okresie świątecznym w Kopenhadze szczytu dotyczącego globalnego ocieplenia ocenzurowano już nawet choinkę. Duńscy dyplomaci tłumaczyli się, że „ONZ życzy sobie, by została zachowana neutralność", ponieważ „Boże Narodzenie nie jest obchodzone w ONZ". Ale nie tylko ONZ ma problem ze świętami. W USA co roku, pod hasłami politycznej poprawności, rusza krucjata przeciwników nazywania Bożego Narodzenia Bożym Narodzeniem. Parę lat temu Amerykanie zastanawiali się, czy użycie nazwy „Boże Narodzenie" nie łamie konstytucji. W tym samym czasie gubernator Kentucky oświadczył, że „wysokie zielone drzewko", które co roku staje w stolicy stanu, nie powinno być przez urzędników nazywane „choinką bożonarodzeniową" (Christmas Tree), lecz „choinką świąteczną" („holiday tree").
– Gubernatorowi nie przeszkadzała bowiem choinka jako taka. Usunął tylko określenie „Boże Narodzenie", bo przypomina o tym, że w tym czasie świętujemy narodziny Chrystusa – oburzał się wówczas Jeff Fugate, pastor parafii w Lexington. W innych regionach USA rządzącym politykom już dawno udało się przeforsować m.in. zakaz wystawiania w centrum miasta i państwowych szkołach bożonarodzeniowych szopek czy wywieszania na miejskich budynkach czerwonych i zielonych światełek. Powód? Zbytnio kojarzą się z religią chrześcijańską i mogą obrażać członków innych wyznań. Także niektóre amerykańskie uniwersytety zakazują pracownikom wywieszania w miejscach publicznych świątecznych ozdób kojarzących się z chrześcijaństwem. W wielu stanowych szkołach od lat zabronione jest śpiewanie kolęd.
Wielu właścicieli amerykańskich sieci handlowych nakazało zaś pracownikom, by życzyli klientom tylko „Wesołych świąt", a nie „Wesołych Świąt Bożego Narodzenia". Swego czasu Amerykańskie Stowarzyszenie Rodzin (AFA) – największa chrześcijańska organizacja w Stanach Zjednoczonych – zachęcało swoich członków do bojkotu sklepów sieci, gdzie życzy się tylko „Wesołych świąt".
Do równie kuriozalnych sytuacji dochodzi i w Europie. Kilka lat temu w Hiszpanii uczniowie jednej ze szkół nie mogli obchodzić bożonarodzeniowych świąt, śpiewać kolęd ani otrzymywać prezentów, które w Hiszpanii dostaje się od Trzech Króli. Dyrekcja szkoły, powołując się na opinię nauczycieli i rady szkolnej, zakazała tego ze względu na ich „chrześcijański charakter", który „może obrazić wyznawców innych religii". Z kolei władze Katalonii ogłosiły, że ferie bożonarodzeniowe i wielkanocne będą zwać się odpowiednio: feriami zimowymi i wiosennymi.
Kartki poprawne politycznie
Zbyt chrześcijańskiego charakteru nie powinny mieć dzisiaj także kartki świąteczne. Zwłaszcza te rozsyłane przez międzynarodowe firmy i instytucje państwowe. Im mniej religijnych elementów, tym bezpieczniej – zdają się myśleć ich szefowie. – W naszej firmie bożonarodzeniowe kartki świąteczne wysyłane są nie ze sformułowaniem „Merry Christmas", tylko „Happy Holidays" – opowiada pracownica jednej z międzynarodowych korporacji, która ma siedzibę w Warszawie.