Tekst z miesięcznika "Uważam Rze Historia"
Tymczasem fotografie z uratowanych przed wybrakowaniem – czyli urzędowym zniszczeniem z powodu upływu czasu – akt osobowych wprowadzają nas w błąd: obaj panowie to zawodowi oszuści.
Lejb-Judka Goldfinger, według papierów kupiec, zamieszkały w Warszawie przy ulicy Zamenhofa 22 mieszkania 40, tuż obok Nalewek, wyznania... niech sami czytelnicy odgadną jakiego, w rzeczywistości był renomowanym kasiarzem i fałszerzem waluty. Już za carskich czasów zaliczył dwukrotną odsiadkę za włamania. Na policyjnej fotografii, zrobionej w 1927 r., wygląda na starszego pana; w rzeczywistości miał już wtedy 40 lat. Jego personalna teczka zaopatrzona jest w szczegółowe rubryki – „wspólnicy", „paserzy", „meliny", „stosunki miłosne (kochanek, kochanka)"... Nie wszystkie udało się śledczym wypełnić. Goldfinger nie dał się rozpracować do końca. Nie wiadomo nawet, gdzie się urodził: w Warszawie, jak sam podawał, czy w Kocku, gdzie zarejestrowano go w biurze ewidencji ludności. Skądinąd ta, wydawałoby się, mało istotna kwestia przez kilkanaście lat spędzała sen z powiek policyjnym urzędnikom. Indagowali w tej sprawie nawet burmistrza owego podlubelskiego miasteczka. Wszystko na próżno. Pan burmistrz tłumaczył się, że miejscowe księgi stanu cywilnego zawierają luki, część poginęła, słowem – nic mu o narodzeniu Lejba-Judki Goldfingera nie wiadomo.
Więcej pewnych danych zawierają informacje o rodzinie. Goldfinger, jak się okazuje, był statecznym mężem – w każdym razie jego rubryka „kochanka" to jedna z tych niewypełnionych. Chana z domu Roterman urodziła mu czwórkę dzieci. Najstarszy Menachem, zwany też Markiem, prowadził jadłodajnię przy Zamenhofa 20, w kamienicy tuż obok domu rodziców. Z dochodów z tej jadłodajni udawało mu się utrzymywać matkę oraz siostry na wydaniu, Paschię, Ryfkę i Surę. Tak przynajmniej oświadczył posterunkowemu brygady kradzieżowej Brunonowi Czajce, który odwiedził go w 1937 r. w ramach wywiadu środowiskowego.
Być może Menachem skłamał i wiodło mu się nie najlepiej. Ale nie mógł powiedzieć inaczej: zobowiązał się utrzymywać ojca w wypadku jego przedterminowego zwolnienia. 24 lutego 1930 Lejba-Judkę Goldfingera skazano za fałszowanie pieniędzy na 12 lat ciężkiego więzienia na Świętym Krzyżu i „solidarne zapłacenie kary pieniężnej" w zawrotnej kwocie 62 255 złotych. Po odliczeniu czasu spędzonego w areszcie pozostawało mu wówczas do odsiedzenia 9 lat, 7 miesięcy i 28 dni. Nie wiemy, czy ostatecznie wypuszczono go wcześniej. Gdyby zaliczył całą karę, wyszedłby pod koniec października, a właściwie we wrześniu1939 r., gdyż wtedy to, w obliczu niemieckiego ataku, wypuszczono na wolność świętokrzyskich więźniów.