Komendant Główny Policji nie zabezpieczył danych osobowych w systemie e-posterunek dla służb dochodzeniowo-śledczych, czym złamał prawo – twierdzi NIK i zawiadamia prokuraturę.
Chodzi o system, w którym są dane osobowe sprawców przestępstw, występujących w nich świadków czy osób składających doniesienia. W różnych sprawach – np. kradzieży czy rozboju. Do tych newralgicznych danych przez trzy lata dostęp miał praktycznie każdy policjant – mógł wejść do systemu nie pozostawiając śladu. Co gorsza – z powodu braku zabezpieczeń – nie można wykluczyć, że taki dostęp mógł mieć ktoś „z ulicy", kto włamał się do systemu. Czy takie sytuacje miały miejsce – nie wiadomo. Jeśli nawet, trudno o dowody.
Z raportu NIK, który obnaża fatalne przygotowanie wdrożenia e-posterunku, wynika, że dane osobowe w tym systemie były całkowicie niezabezpieczone przed dostępem osób nieuprawnionych od 2010 r. aż do kwietnia 2013 r. W efekcie kontroli, system zamiast ruszyć, został zamknięty, a wszystkie ściągnięte dane – zniszczone. Policja dopiero teraz przygotowuje niezbędne zabezpieczenia.
NIK o trwającym trzy lata bezprawiu zawiadomiła prokuraturę. – Prowadzimy postępowanie sprawdzające w kierunku naruszenia art. 52 ustawy o ochronie danych osobowych. Grozi za to do roku więzienia – mówi Dariusz Ślepokura, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, gdzie trafiło doniesienie.
Dlaczego KGP nie przygotowała zabezpieczeń – nie wiadomo. O tym, że dane osobowe muszą je posiadać, mówi nie tylko ustawa, ale i rozporządzenie szefa MSWiA z 2004 r. Takie zabezpieczenia mają inne policyjne bazy, np. KSIP (Krajowy System Informacji Policji). – Jeśli policjant sprawdza czy samochód jest skradziony lub ktoś poszukiwany, to każde wejście do systemów zostawia ślad. Wiadomo kto i kiedy dokonał sprawdzenia. W przypadku e-posterunku takich obwarowań nie było – mówi jeden z funkcjonariuszy.