Przed kilkoma miesiącami Steven Soderbergh pożegnał się z kinem, zapowiadając, że będzie pracował tylko dla małego ekranu. Telewizja przygarnia dziś markowych reżyserów i świetnych aktorów. Pani też zagrała ostatnio w serialu „Top of the Lake", który wyreżyserowała Jane Campion.
Pracuję dla telewizji od 20 lat. Ale teraz rzeczywiście pojawił się nowy trend. Seriale realizują najlepsi i najciekawsi artyści. Martin Scorsese, David Fincher, Todd Haynes, Agnieszka Holland, Bruce Beresford i inni odnaleźli idealne warunki pracy w HBO, AXN, Sundance Channel. I przyciągnęli do telewizji największe gwiazdy. Kate Winslet czy Kevin Costner występują w serialach już nie jako goście specjalni jednego odcinka. Oni grają w nich główne role.
Czym pani tłumaczy to zjawisko?
Zmiana myślenia o pogardzanym zwykle świecie telewizji zaczęła się od wielkiego sukcesu kablówek, które pozyskały dla siebie świetną, elitarną widownię. Niewielki procent widzów wybiera się dzisiaj do multipleksu po to, żeby obejrzeć wyrafinowany, artystyczny film. Ale za to całkiem spora grupa profesjonalistów, ludzi wykształconych, czekających na rozrywkę na dobrym poziomie i interesującą refleksję, chętnie siada późnym wieczorem przed telewizorem. We własnym salonie, odpoczywając po ciężkim dniu, ogląda ciekawy film z dobrym scenariuszem i obsadą.
Nie uważa pani, że nawet gdyby ci ludzie chcieli pojechać do kina, to i tak nie mieliby w repertuarze zbyt wielu propozycji?