Kornatowski domaga się zadośćuczynienia od Rokity za to, że ten nazwał go „nikczemnym prokuratorem", który miał tuszować zbrodnie PRL-u. Chodzi o sprawę Tadeusza Wądołowskiego, który w latach 80. zmarł na komisariacie kolejowym w Gdyni. Kornatowski prowadził wtedy tę sprawę. Uznano wówczas, że Wądołowski zmarł na zawał serca. Sprawę badał też IPN. Umorzył ją, bo nie stwierdził m.in. przestępstwa niedopełnienia obowiązku przez prokuratorów.
Jak pisaliśmy w „Rz", rodzina Wądołowskich postanowiła jednak zwrócić się do IPN o ponowne rozpatrzenie sprawy.
Wczoraj pełnomocnik Rokity mec. Maciej Bednarkiewicz poinformował sąd, że IPN wznowił już śledztwo. I właśnie na tej podstawie adwokaci Rokity wnosili o zawieszenie procesu. Jeżeli bowiem IPN uzna, iż doszło do niedopełnienia obowiązków przez prokuratorów prowadzących sprawę, to Rokita będzie mógł wystąpić o zmianę wyroku nakazującego mu przeprosiny.
Sąd odmówił jednak zawieszenia procesu. A Kornatowski przekonywał, że Rokita wyrządził mu swoimi słowami wielką krzywdę.
– Pozbawił mnie czci i godności, straciłem przyjaciół, szacunek sąsiadów i jestem postrzegany negatywnie przez środowisko, a moja córka miała nieprzyjemności w szkole – mówił.