Porwana piękna „nieznana”

Zrabowana w czasie wojny miniatura na kości słoniowej została legalnie wywieziona z kraju. Próbowano ją sprzedać na aukcji w Niemczech. Jak to było możliwe?

Publikacja: 08.06.2014 12:00

Akwarela na kości słoniowej została zrabowana w czasie wojny z dworu w Malawie

Akwarela na kości słoniowej została zrabowana w czasie wojny z dworu w Malawie

Foto: __Archiwum__

Dzieło, które zostało zrabowane w czasie wojny na Podkarpaciu i znajdowało się w spisie dzieł utraconych Ministerstwa Kultury, zostało wystawione na aukcji w Niemczech. Choć licytacja obrazu została wstrzymana przez naszych dyplomatów, obraz zwrócono antykwariuszowi, który chciał go sprzedać.  Posiadał bowiem dokumenty, z których wynikało, że legalnie kupił obraz w krakowskim domu aukcyjnym.

Policja dowiedziała się o sprawie, ale niewiele zrobiła. Funkcjonariusze zainteresowali się handlem utraconą w czasie wojny akwarelą, dopiero gdy zapytaliśmy o to w Komendzie Głównej Policji.

Nieznajoma? Żona?

Nieznana młoda kobieta patrzy w prawo, twarz ma bladą, szyję owiniętą delikatnym różowym szalem we wzory. Na głowie ma koafiurę charakterystyczną dla dziewiętnastowiecznej mody fryzjerskiej. Włosy „ułożone w poprzeczne pukle" – tak ją opisywał w 1912 r. autor katalogu z wystawy zorganizowanej we Lwowie. Kobieta ubrana jest w białą suknię z bufiastymi rękawami.

Akwarela „Portret nieznanej" namalowana została na kości słoniowej. Jest niewielka, jej wymiary to zaledwie 9,7 na 8 cm. Sygnowana jest „J.N.Głowacki a' Vienne 1832". Prawdopodobnie jej autor Jan Nepomucen Głowacki (1802–1847) uwiecznił wizerunek żony Marii z domu von Zima und Kiraly-Helmecz Banko.

Przypadkowe odkrycie

Miniaturę w czerwcu 2013 r. wypatrzył w internetowym katalogu aukcji w Bambergu (Niemcy) kolekcjoner polskiego malarstwa Marek Kabat, od 1990 r. mieszkający w USA. Wystawca chciał ją sprzedać za co najmniej 2,5 tys. euro.

Notka o aukcji akwareli Jana Nepomucena Głowackiego pojawiła się na stronie internetowej Wirtualnego Muzeum Miniatur Polskich.

– Aukcje poloników na rynkach zagranicznych to mój konik. Wiele prac potrafię wyśledzić pod kątem własnej kolekcji. Zajmuję się tym szczegółowo od ponad 15 lat – wspomina Marek Kabat.

To on jako pierwszy odkrył, że miniatura została utracona w czasie II wojny światowej. Zdjęcie i opis znalazł w II tomie publikacji „Straty wojenne – malarstwo polskie", którą kolekcjoner otrzymał w prezencie z Ministerstwa Kultury.

Marek Kabat przyznaje, że odkrycia dokonał przypadkowo. – Nie stałoby się tak, gdybym na dwa tygodnie odłożył album na półkę – wspomina.

Skarb z Malawy

Z opisu, który znalazł się w albumie, wynikało, że właścicielami „Portretu nieznanej" byli Józefa z Głowackich i Stefan Janiszewscy, właściciele dworu w Malawie koło Rzeszowa. Historia tej posiadłości zaczyna się już w XV wieku.

I prawdopodobnie właśnie stamtąd w 1912 roku portret pojechał na wystawę miniatur do Lwowa. Zresztą dwór pełen był dzieł sztuki (znajdowały się tam m.in. obrazy Głowackiego, Rafała Hadziewicza, Juliusza Kossaka i Artura Grottgera), zgromadzono tam wiele cennych dokumentów, książek i mebli.

We wrześniu 1939 roku Janiszewscy ewakuowali się z Malawy, zabierając tylko kilka najcenniejszych przedmiotów, które zostały im zresztą zrabowane w czasie przeprawy przez San. Wyposażenie opuszczonego dworu zostało rozkradzione przez Sowietów (zajęli te tereny w 1939 r. na mocy układu Ribbentrop-Mołotow) i miejscową ludność. Zdewastowany budynek został rozebrany w czasie wojny.

Łowca poloników

– O swoim odkryciu zawiadomiłem Ministerstwo Kultury. Na kilka dni przed terminem aukcja miniatury została wstrzymana – opisuje Marek Kabat. Zrobił tak, bo „to część ukradzionego polskiego dziedzictwa".

Kolekcjoner nie po raz pierwszy odnalazł za granicą zrabowane w czasie wojny polskie dzieła sztuki. Dziesięć lat temu – za pośrednictwem innego amerykańskiego kolekcjonera – Kabat zawiadomił polskie władze o pojawieniu się na londyńskiej aukcji Sotheby's zrabowanego w wojnę dzieła Wojciecha Gersona „Odpoczynek w szałasie tatrzańskim" z 1862 r. Obraz należał do rodziny przedwojennych magnatów finansowych Kronenbergów. Na aukcji został wystawiony przez kolekcjonera z RPA. Po interwencji dyplomatów aukcja została wstrzymana, a obraz poprzez Stany Zjednoczone wrócił do kraju. Jest eksponowany w Zamku Królewskim w Warszawie.

– Było potem dużo szumu w prasie, ale jakie były źródła odkrycia tej pracy, nikt nie napisał. Niedawno zainteresowała mnie inna praca z rynku amerykańskiego o charakterze sakralnym. Podejrzewałem, że mogła być utracona w czasie wojny. Zawiadomiłem Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, ale nie dostałem od nich żadnego potwierdzenia – dodaje kolekcjoner.

Aukcja w Wiedniu

Wiele wskazuje na to, że „Portret nieznanej" nie zostanie zwrócony spadkobiercom właścicieli (mieszkają w Małopolsce). Choć polscy dyplomaci starali się o zwrot zatrzymanego w Bambergu dzieła, osoba, która wstawiła na aukcję „Nieznaną", przedstawiła policji niemieckiej fakturę, z której wynikało, że miniatura została legalnie kupiona w Polsce, w krakowskiej filii Sopockiego Domu Aukcyjnego. Z dokumenu wynika, że miniaturę kupił 20 czerwca 2012 r. za 3,5 tys. zł wiedeński handlarz sztuki Stephan Andreewitch. Ten wywiózł z ją z Polski. Jak opowiadają osoby znające kulisy handlu dziełami sztuki, mógł to zrobić legalnie, bo wartość obrazu nie przekroczyła 50 tys. euro.

Dom aukcyjny Andreewitch został założony w 1979 r. Od kilku lat ma siedzibę w centrum Wiednia. Właściciel należy do stowarzyszenia miłośników zegarów NAWCC (The National Association of Watch and Clock Collectors), sprzedaje i skupuje na całym świecie antyczne zegary, meble, obrazy. Od wielu lat zajmuje się handlem oraz poszukiwaniem zegarów w stylu biedermeieru.

Przez rok miniatura Głowackiego wystawiona była na sprzedaż w Wiedniu, dopiero potem trafiła do Niemiec. Kiedy policja niemiecka zwróciła wiedeńczykowi miniaturę, ponownie została ona wystawiona na sprzedaż w Wiedniu.

To oburzyło polskich miłośników sztuki, którzy na specjalistycznych portalach kolekcjonerskich krytykowali działania państwa polskiego na rzecz odzyskiwania utraconych zabytków.

Z informacji „Rz" wynika, że nasi dyplomaci naciskali jednak na zwrot dzieła do Polski, rozmowy dotyczyły też ewentualnego odsprzedania go spadkobiercom po niższej cenie. Zakończyły się jednak fiaskiem, bo wiedeński antykwariusz nie zgodził się na stawiane warunki. Miniatura zniknęła też z katalogu domu aukcyjnego w Wiedniu.

Zapytaliśmy drogą e-mailową Andreewitcha, czy miał świadomość, że posiada dzieło poszukiwane przez polski rząd jako utracone w czasie wojny i dlaczego nie zdecydował się na jego zwrot Polsce albo spadkobiercom, i jakie dzisiaj są losy tej miniatury. Niestety, nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Inne światło na tę sprawę rzuciła właścicielka krakowskiego domu aukcyjnego, która sprzedała miniaturę (prosi o niepodawanie nazwiska).

– Osoba, która ją przyniosła twierdziła, że wyprzedaje rodzinne pamiątki przed wyjazdem na stałe do USA. I tam właśnie obecnie przebywa.

Właścicielka domu aukcyjnego dodała, że nie wiedziała o tym, iż sprzedaje dzieło sztuki zrabowane w czasie wojny. – Ta miniatura była u nas rok, ale nie sprawdziliśmy jej w katalogu dzieł utraconych?– przyznała w rozmowie z „Rz".

Policja dopiero ?pyta

O podejrzeniu przemytu dzieł sztuki, które znajdują się w katalogu dzieł utraconych, a także handlu nimi już w lipcu 2013 r. nasze służby zostały powiadomione przez polskich dyplomatów.

Informacje na temat losów „Portretu nieznanej" trafiły m.in. do Komendy Głównej Straży Granicznej, Centralnego Biura Śledczego oraz Biura Służby Kryminalnej Komendy Głównej Policji.

Zapytaliśmy rzecznika prasowego KGP, co policja zrobiła w tej sprawie.

– Zarówno Centralne Biuro Śledcze KGP, jak i Biuro Służby Kryminalnej KGP opracowały informację i przekazały ją do wiadomości i wykorzystania służbowego do poszczególnych jednostek terenowych (wydziały kryminalne KWP i Wydział Kryminalny KSP oraz Zarządy Terenowe CBŚ), na terenie całego kraju – odpowiedziała nam komisarz Iwona Kuc z Komendy Głównej.

Okazało się jednak, że dopiero po przesłaniu pytania do policji w sprawie miniatury funkcjonariusze odwiedzili krakowski dom aukcyjny.

– Policja pytała o ten obraz. Powiedzieli, gdzie można sprawdzić, czy dzieło sztuki jest utracone w czasie wojny – przyznała nam właścicielka krakowskiego domu aukcyjnego.

Dziurawe katalogi

Dlaczego dzieła sztuki, które powinny być poszukiwane przez państwo polskie, „wypływają" z Polski?

Marek Kabat przyznaje, że dużym problemem jest brak wyczerpujących katalogów prac utraconych.

– Dopiero 70 lat po wojnie zostały wydane dwa tomy poświęcone tym dziełom, ale obejmują on ułamek procentu rzeczywistych strat wojennych – uważa kolekcjoner. Jego zdaniem nie ma dobrej internetowej wyszukiwarki z bazą zrabowanych w Polsce dzieł sztuki.

Marek Kabat ma rację. Próbowaliśmy znaleźć informację o „Portrecie nieznajomej" w bazie, ale bezskutecznie. Dopiero Ministerstwo Kultury wskazało nam dokładne miejsce, gdzie widnieje w niej miniatura Głowackiego.

– Antykwariusz w Polsce, sprzedając tę pracę, zapewne nie wiedział, że miniaturka jest obiektem zaginionym, bo i skąd. Nie winię też antykwariusza z Wiednia, jestem gotów założyć się, że o sprawie nie wiedział. Czy powinien on pracę zwrócić? Myślę, że kupił miniaturkę w dobrej wierze, nie znając jej historii – dodaje amerykański kolekcjoner.

Co zatem trzeba zrobić, aby z Polski nie były wywożone dzieła sztuki uznane za utracone? – Trzeba wymusić szybką cyfryzację katalogów prac utraconych w czasie wojny i udostępnić je wszystkim. W ten proces powinny być zaangażowane muzea. W przeciwnym wypadku historie podobne do tej z miniaturą będą się powtarzać – tłumaczy Kabat.

Straty ?są ogromne

Jak informuje „Rz" Ministerstwo Kultury, w internetowym katalogu strat wojennych opublikowanych jest obecnie 3026 obiektów, w tym 1002 obrazy. Znajdują się w nim dobra kultury utracone ze zbiorów publicznych, prywatnych, jak i własność związków wyznaniowych.

Tymczasem – o czym też informuje resort kultury – na liście strat wojennych znajduje się teraz prawie 63 tysiące pozycji.

Za zaginione uważa się m.in. prawie 7 tys. obrazów polskich twórców, w tym np. 47 obrazów Gierymskiego, 36 Matejki, 59 Malczewskiego; 7,5 tys. dzieł malarstwa obcego, wśród nich są takie sławy jak Rubens, Rembrandt czy Dürer.

Sama Fundacja Czartoryskich, właściciel „Damy z łasiczką" Leonarda da Vinci, poszukuje ok. 840 obiektów. Najintensywniej zrabowanego w czasie wojny z polskich zbiorów obrazu „Portret młodzieńca" pędzla Rafaela Santi.

Dzieło, które zostało zrabowane w czasie wojny na Podkarpaciu i znajdowało się w spisie dzieł utraconych Ministerstwa Kultury, zostało wystawione na aukcji w Niemczech. Choć licytacja obrazu została wstrzymana przez naszych dyplomatów, obraz zwrócono antykwariuszowi, który chciał go sprzedać.  Posiadał bowiem dokumenty, z których wynikało, że legalnie kupił obraz w krakowskim domu aukcyjnym.

Policja dowiedziała się o sprawie, ale niewiele zrobiła. Funkcjonariusze zainteresowali się handlem utraconą w czasie wojny akwarelą, dopiero gdy zapytaliśmy o to w Komendzie Głównej Policji.

Pozostało 94% artykułu
Kraj
Kolejne ludzkie szczątki na terenie jednostki wojskowej w Rembertowie
Kraj
Załamanie pogody w weekend. Miejscami burze i grad
sądownictwo
Sąd Najwyższy ratuje Ewę Wrzosek. Prokurator może bezkarnie wynosić informacje ze śledztwa
Kraj
Znaleziono szczątki kilkudziesięciu osób. To ofiary zbrodni niemieckich
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił