Panowie od tego czasu regularnie darli koty, tyle że dyskretnie. Teraz, po porażce SP w eurowyborach, szambo się wylało. Wszystkie zbierane przed 2,5 roku haki są gotowe do użycia.
Stronnicy Kurskiego tropią aktywność ziobrystów, którzy mieliby się bardzo interesować rozprawą rozwodową Kurskiego, która ruszyła w tym tygodniu. Kurski nigdy nie był szczególnie dewocyjny, ale dla polityka prawicy rozwód to sprawa delikatna. A zatem nagłośnienie rozpadu pożycia może mu zaszkodzić. Tym bardziej, że przez wiele miesięcy zdecydowanie zaprzeczał plotkom o romansie i walczył w sądach z mediami, które go wytropiły.
Wykorzystanie tak osobistych kwestii do walki politycznej to byłaby jednak zupełnie nowa jakość. Porównywalna tylko ?z wkładem samego Kurskiego ?w standardy hakowe polskiej polityki – historią dziadka w Wehrmachcie, która ?w 2005 r. kosztowała Donalda Tuska prezydenturę.
Kurski nie pozostaje Ziobrze dłużny. Przygotowuje się do obrazoburczej spowiedzi na temat lat spędzonych... nie, nie z żoną, tylko z Ziobrą. Krótkimi wypowiedziami i tweetami podsyca atmosferę: „Ziobro to chciał być delfinem polskiej polityki, a okazał się leszczykiem ?o charyzmie trzęsącej się galarety"; „Oddam za darmo paletę pampersów. Zmieniałem je przez ostatnie 3 lata co 2 dni dorosłemu, ale de facto są dla dzieci".
Co jeszcze ma być w tej opowieści? ?Ot, choćby to, że Ziobro miał potajemnie nagrywać... swoich partyjnych towarzyszy. Według tej opowieści, którą słyszymy przedpremierowo, w swej cyfrowej piwniczce gromadził pliki z prywatnych rozmów i partyjnych narad. Czy to prawda? To w sumie nieważne. Ważne, że pasuje do wizerunku Ziobry, podejrzliwego i bezwzględnie władającego dyktafonem. Tak jak inna historia, że wszystkie komputery w siedzibie partii objęte były oprogramowaniem szpiegowskim. Z tego źródła w minionym roku miała wypłynąć do mediów głośna historia o młodym działaczu SP, który w afekcie wysyłał polityczne plany partii do swej oblubienicy z PiS.