Żniwiarz z ambicjami - sylwetka Cezarego Grabarczyka

Tylko on jeden zyskuje na każdym nowym rozdaniu w rządzie i PO. Szara eminencja partii Cezary Grabarczyk będzie albo drugi w rządzie, albo drugi w państwie. Drugi w PO już jest. A może nawet pierwszy?

Publikacja: 17.09.2014 02:00

Żniwiarz z ambicjami - sylwetka Cezarego Grabarczyka

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Miał w głowie to rozwiązanie od kilku miesięcy, liczył na nie, marzył o nim – emigracja Donalda Tuska usuwa ostatnią istotną przeszkodę na drodze po władzę. Grabarczyk szantażował nawet Ewę Kopacz: zostanie wicepremierem albo oczekuje dla siebie fotela marszałka Sejmu. Może sobie pozwolić na taki szantaż, bo jest jednym z najważniejszych uczestników rozgrywki o kształt nowego rządu. I o kontrolę nad osieroconą przez Donalda Tuska partią.

Dzierganie spółdzielni

Nazywają ich trochę pogardliwie „spółdzielnia". Politycy drugiego szeregu PO, ale jednocześnie liderzy w regionach, tworzą najsilniejszą dziś nieformalną frakcję w partii. Dzięki nim Tusk rządził partią w ostatnich latach, a Kopacz jest skazana na zabiegi o ich poparcie.

Grabarczyk ma dziś jeden cel: zastąpić Tuska we wszystkich jego wcieleniach

Spółdzielnię Grabarczyk budował po cichu i mozolnie przez niemal dekadę w opozycji do innej wpływowej frakcji — stronników Grzegorza Schetyny. O ile Schetyna zbudował swe wpływy na sile i strachu, o tyle Grabarczyk na uroku i obietnicach. „Nieprawdopodobny mandaryn! Odkąd pamiętam, zawsze chodził po klubie, po Sejmie od człowieka do człowieka. I tak dzierga te swoje wpływy" – wspominał Janusz Palikot w książce „Kulisy Platformy". „Chodzi i zagaduje, zaprasza na kawę, dopytuje, jak sprawy idą, czy ktoś ma jakieś problemy, czy może w czymś pomóc. Pamięta dziesiątki drobiazgów o każdym: co kto lubi, kiedy ma imieniny, a kiedy inne święto. (...) Posłanki bierze na przykład na taki chwyt: „Przyjadę do ciebie, ale tylko, jak będziesz w tej sukience, w której widziałem cię na ostatnim posiedzeniu klubu".

Czasy, gdy Tusk jako lider partii i Schetyna jako szef struktur zgodnie współpracowali, były dla spółdzielców trudne, bo byli przez nich brutalnie zwalczani. Jednak swoją siłę Grabarczyk pokazał Tuskowi pierwszy raz w 2006 r., gdy PO była w opozycji. Tusk lansował wówczas na szefa Klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego, późniejszego niechlubnego bohatera afery hazardowej. Grabarczyk zorganizował przeciw niemu koalicję i na fotelu szefa klubu umieścił Bogdana Zdrojewskiego, późniejszego ministra kultury. Tusk był załamany i wściekły.

Gdy PO wygrała wybory w 2007 r., Grabarczyk był już na tyle istotny, że Tusk musiał go wziąć do rządu. Ale rozegrał to po swojemu: nie przeznaczył mu wymarzonego resortu sprawiedliwości, który stanowi dobrą trampolinę do kariery, tylko zaniedbane i trudne Ministerstwo Infrastruktury, odpowiedzialne za drogi i kolej. Chciał Grabarczyka osłabić i mu się udało. Był ministrem, który zbierał największe cięgi od mediów i opozycji. Wotum nieufności dla niego głosowano trzy razy.

Jednocześnie jednak dla Grabarczyka zaczęły się prawdziwe żniwa wewnątrz partii, bo w 2009 r. po wybuchu afery hazardowej Tusk zdecydował się na wojnę ze Schetyną. Ponieważ premier tak naprawdę gardził szeregowymi działaczami swej partii, nie zbudował własnego silnego zaplecza w strukturach PO. A do rozgrywek ze Schetyną taka wewnętrzna armia była niezbędna. To wówczas Tusk sięgnął po najemników od Grabarczyka.

Choć fotel ministra od dróg jest gorący, to Grabarczyk i tę pułapkę postanowił wykorzystać do własnych celów. W czasie jego rządów władze spółek podległych Ministerstwu Infrastruktury zaroiły się od politycznych protegowanych spółdzielni. W PO żartowano, że plany robót drogowych minister układa wedle mapy swych wpływów politycznych w partii.

Spółdzielnia rosła w siłę, a jej przedstawiciele przejęli władzę w większości regionów. Przed wyborami 2011 r. spółdzielcy mieli już przemożny wpływ na kształt list wyborczych PO. Widowiskowym tego przykładem było umieszczenie na czele lubelskiej listy PO przeciętnej posłanki Magdaleny Gąsior-Marek, która przez całą kadencję zasłynęła tylko jednym –  przybiegła do Grabarczyka z bukietem kwiatów po sejmowym głosowaniu, w którym opozycji nie udało się go odwołać. Choć PO osiągnęłaby lepszy wynik, gdyby listę otwierała popularna wówczas posłanka Joanna Mucha, Grabarczyk się uparł – i postawił na swoim. To był pokaz spółdzielczej siły.

Pycha zakończyła się upadkiem. Po wyborach 2011 r., w których spółdzielcy wypadli blado, Grabarczyk wyleciał z rządu na poślednie stanowisko wicemarszałka Sejmu. Wydawało się, że jest kolejnym politykiem przetrąconym przez Tuska. Snuł się smętnie po Sejmie, a ponieważ nie miał już do dyspozycji obietnic i stanowisk, osłabła nawet jego pozycja wewnątrz spółdzielni. To wówczas do przejęcia kontroli nad tą frakcją premier Tusk wyznaczył Ewę Kopacz. Ale bez powodzenia. Spółdzielcy, choć wspierali Tuska i Kopacz,  pozostali autonomiczni.

Czas zbiorów

Od 2013 r. znów wszystko zaczęło iść po myśli Grabarczyka. Najpierw z polityki odszedł jego regionalny rywal Krzysztof Kwiatkowski, który został prezesem NIK. Potem do rządu wszedł jego przyjaciel i spółdzielca Andrzej Biernat. A następnie etapami dokonała się polityczna egzekucja na Schetynie. W finale, gdy w połowie grudnia Schetyna był przez Tuska usuwany z zarządu PO, Grabarczyk został wiceprzewodniczącym Platformy. Kilka tygodni wcześniej władze PO przyjęły napisany przez Grabarczyka statut partii, który stał się dziś jednym ze źródeł jego siły. Grabarczyk – z wykształcenia prawnik – przygotował na polecenie Tuska takie zapisy, które w razie jego wyjazdu automatycznie awansują Ewę Kopacz. A Kopacz poza spółdzielnią nie ma w partii praktycznie nikogo. – Grabarczyk ewidentnie chce udowodnić Kopacz, że jest na niego skazana. A ona jak dotąd nie potrafi mu pokazać miejsca w szeregu – mówi współpracownik pani premier.

Grabarczyk wie, że nadszedł dla niego czas żniw. Dlatego dawniej wymarzony fotel ministra sprawiedliwości to dla niego za mało. Odwiedzając panią premier w poniedziałek, dał jej tak naprawdę wybór: albo zostanie wicepremierem i będzie kontrolował rząd, albo na stanowisku marszałka poczeka, aż powinie jej się noga. Bo tak naprawdę Grabarczyk ma jeden cel: zastąpić Tuska we wszystkich jego wcieleniach.

Kraj
80. rocznica zakończenia II wojny światowej. Trump ustanawia nowe święto. Dlaczego Polacy nie lubią tego dnia?
Kraj
Relacje, które rozwijają biznes. Co daje networking na Infoshare 2025?
Kraj
Tysiąc lat i ani jednej idei. Uśmiechnięta Polska nadal poszukuje patriotyzmu
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Kraj
Jak będzie wyglądać rocznica koronacji Chrobrego? Czołgi na ulicach stolicy
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku