Reklama

9 mln norweskich koron i zaskakujący finał fałszywego oskarżenia

Małżonkowie Anna i Robert P. twierdzili, że były ambasador Polski w Norwegii wraz z innymi pracownikami przywłaszczyli należącą do nich rekordową sumę: 9,2 mln koron norweskich. Według śledczych wszystko wymyślili. Za fałszywe oskarżenie staną teraz przed sądem.

Aktualizacja: 03.11.2014 18:06 Publikacja: 03.11.2014 17:56

9 mln norweskich koron i zaskakujący finał fałszywego oskarżenia

Foto: Materiały CBA

Prokuratura Okręgowa w Ostrołęce skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko małżeństwu z Lidzbarka Warmińskiego (woj. warmińsko-mazurskie).

- Zgromadzony w śledztwie materiał dowodowy wskazuje, że małżonkowie złożyli fałszywe zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez byłego ambasadora Polski w Norwegii, pracownika ambasady oraz pracowników Ministerstwa Spraw Zagranicznych – mówi Jacek Dobrzyński, rzecznik Centralnego Biura Antykorupcyjnego, które na zlecenie prokuratury wykonywało czynności w śledztwie.

Sprawa jest tajemnicza, a suma jaką – według zapewnień Anny i Roberta P. – mieli sobie przywłaszczyć urzędnicy resortu spraw zagranicznych rekordowa: wynosi 9,2 mln koron norweskich (to obecnie ok. 4.5 mln zł). W jakich okolicznościach, według P., miało do tego dojść?

Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita" 33-letnia obecnie Anna P. jest pielęgniarką i w tym zawodzie przez pewien czas miała pracować w Norwegii, rzekomo osiągając z tego tytułu znaczące zarobki. Jednak pracodawca – według wersji P. - miał jej nie wypłacać pensji, więc sprawa ostatecznie trafiła do norweskiego sądu. Z kolei ten - według relacji Anny P., którą potwierdzał również jej 43-letni mąż - miał przyznać wyrokiem należne kwoty.

- Małżonkowie twierdzili, że na sumę 9,2 mln koron norweskich składa wynagrodzenie za pracę oraz rzekomo przyznane przez sąd w Oslo odszkodowanie – wyjaśnia Dobrzyński.

Reklama
Reklama

Jak utrzymywali Anna i Robert P. urzędnicy z MSZ rzekomo nie chcieli wypłacić przyznanych przez sąd należności, więc małżonkowie zawiadomili o tym prokuraturę. Ta wszczęła śledztwo, a zbadanie sprawy powierzyła funkcjonariuszom Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Weryfikacja okazała się dla małżonków niekorzystna, a finał niespodziewany. Agenci ustalili, że wyroku przyznającego im jakiekolwiek pieniądze nie było, tak samo jak sprawy z powództwa P. przed norweskim sądem. Prokuratura śledztwo z doniesienia P. umorzyła.

- W śledztwie ustalono, że okoliczności podawane przez małżonków w składanych zeznaniach okazały się nieprawdziwe, a sąd w Oslo w ogóle takiej sprawy nie rozpatrywał. Dlatego też Sąd Okręgowy w Ostrołęce utrzymał w mocy decyzję o umorzeniu – wyjaśnia Jacek Dobrzyński.

Podawanie nieprawdy oraz bezpodstawne obciążanie urzędników i szarganie ich dobrego imienia, będzie miało ciąg dalszy. Anna i Robert P. staną za to przed sądem.

- Małżonkowie zostali oskarżeni o fałszywe zawiadomienie o przestępstwie, za co grozi im do dwóch lat pozbawienia wolności – mówi „Rzeczpospolitej" Andrzej Rycharski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Ostrołęce.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Kraj
Raport GUS. Mazowsze starzeje się w szybkim tempie
Kraj
Wycieczki i masaże za pół miliona, czyli KPO po warszawsku
warszawa
Wygaszą Powiśle, by oglądać spadające gwiazdy. Centrum Nauki Kopernik zaprasza na deszcz Perseidów
Kraj
Miejscy wolontariusze bez ubezpieczeń? Warszawa odmawia wsparcia
Reklama
Reklama