Styczeń. Fani Manchesteru United w Uzbekistanie rzucają na rynek papier toaletowy z herbem Chelsea. Marzec. Zawodnik Arsenalu, sypnąwszy groszem, ratuje fabrykę akordeonów. Sierpień. KS Chełmek wygrywa z LKS Skidziń 35:0. Stefan Szczepłek przypomina w „Rzeczpospolitej" piłkarskie wydarzenia roku przeoczone przez zwykłych kibiców i jest to bodaj najprzyjemniejsza lektura w ostatnim dniu roku.
W „Rzeczpospolitej" moc innych świetnych tekstów, ale ostrzegam: ich lektura nawet największemu optymiście podniesie ciśnienie. Oto PO będzie w nadchodzącym roku zajęta nie rządzeniem, lecz wyborami (aż trzema), a przede wszystkim sobą. Arcyciekawy obraz platformianych partyjnych układanek z Ewą Kopacz, Radosławem Sikorskim i Grzegorzem Schetyną na pierwszym planie odmalowuje Andrzej Stankiewicz („Decydujący trójskok Platformy Obywatelskiej"). Smutny pejzaż intelektualnej pustki po prawej stronie barykady („Prawica oburzonych") wyszedł zaś spod pióra Michała Szułdrzyńskiego. Jeśli dodamy do tego ponure przewidywania Ryszarda Bugaja co do ociężałej gospodarki („Kopacz sobie nie radzi")... Może niech ten nowy rok się wcale nie zaczyna?
„Dziennik Gazeta Prawna" idzie tropem pewnej obietnicy z exposé pani premier. Stworzenie Funduszu Stabilizacji Dochodów Rolniczych, na który zrzucałyby się m.in. firmy skupujące produkty rolne, podpowiedzieć miał Ewie Kopacz minister rolnictwa Marek Sawicki. Premier pomysł podchwyciła, ogłosiła, a teraz ma kłopot. „Koncepcja nie ma przyjaciół ani w jej kancelarii, ani w resorcie finansów" – pisze Grzegorz Osiecki i cytuje osobę z zaplecza Kopacz: „Staramy się zrealizować zapowiedź z exposé, a jednocześnie uniknąć wszystkich pułapek. To zadanie trudne, by nie powiedzieć, że to szpagat".
Może zamiast robić szpagaty, trzeba „rzucić się na wykładzinę, robić brzuszki i myśleć intensywnie", którą to metodę ujawniła niedawno szefowa rządu?
W wywiadzie udzielonym swojej własnej „Gazecie Wyborczej" Adam Michnik podważa statystyki mówiące o 80 proc. Rosjan popierających Putina, bo „do Rosjan powoli dociera, kto jest winien ich kłopotów". Broni też Radosława Sikorskiego. „Nie ma żadnej afery (...) Jeżeli Sikorski mówi, że przejechał tyle i tyle kilometrów, to ja zakładam, że nie kłamie". Ważniejsze, czy podobne zaufanie do deklaracji marszałka Sejmu będzie miała prokuratura.