Po spotkaniu z przedstawicielami związkowców z OPZZ oraz ZNP prezydent Bronisław Komorowski poinformował, że w jego kancelarii opracowano projekt ustawy wprowadzający kryterium 40 lat stażu pracy jako element uprawniający do przejścia na emeryturę. We czwartek projekt znajdzie się w Sejmie. To polityczna bomba, bo proponowane przez Komorowskiego rozwiązanie oznacza zakwestionowanie „reformy 67”, czyli wydłużenia wieku emerytalnego przez rząd Donalda Tuska.
Komorowski był dotąd twardym orędownikiem tego rozwiązania. Nie tylko podpisał ustawę wydłużającą wiek emerytalny, ale do wczoraj zdecydowanie jej bronił przed swym konkurentem z PiS Andrzejem Dudą, który w kampanii wyborczej zapowiedział przywrócenie poprzedniego rozwiązania, czyli emerytury po 65 latach dla mężczyzn i po 60 latach dla kobiet.
Pomysł wprowadzenia stażu pracy jako alternatywnego — obok wieku — kryterium przechodzenia na emeryturę zrodził się w Kancelarii Prezydenta kilka miesięcy temu. To efekt spotkań Komorowskiego z liderami związków zawodowych. Związkowcy zaproponowali prezydentowi, by przejście na emeryturę byłoby możliwe po przepracowaniu 40 lat (mężczyźni) lub 35 lat (kobiety).
Kiedy w lutym pisała o tym „Rzeczpospolita” w Kancelarii Prezydenta rozważano jednak, by ów staż niezbędny do przejścia na emeryturę wynosił 45 lat. Przyjęcie takiego progu oznaczałoby jedynie lekką korektę „reformy 67” — wcześniej na emeryturę przechodziłyby wyłącznie osoby, które zaczęły pracę poniżej 22 roku życia, a zatem głównie słabiej wykształceni pracownicy fizyczni.
Przyjęty ostatecznie przez prezydenta staż 40 lat to zagrożenie dla tej reformy. W ten sposób na emeryturę przed osiągnięciem 67 lat będą mogli przejść wszyscy, którzy zaczęli pracę przed 27 rokiem życia — a to większość pracowników. Prezydencka minister ds społecznych Irena Wóycicka przekonywała wczoraj, że to jedynie „nadanie bardziej ludzkiej twarzy „reformie 67”.