„Rząd skierował do Sejmu projekt budżetu na 2016 r. Trudno go nazwać inaczej niż budżetem wyborczym" – pisze „Rzeczpospolita". Założenia są ponaciągane do granic, by „nikomu nic nie zabrać, tylko dać jak najwięcej". Projekt przygotował rząd partii, która – przypomnijmy – swej największej konkurentce zarzuca brak odpowiedzialności.
Czy Andrzej Duda odniósł w Ameryce sukces? Jak to się stało, że Amerykanie posadzili Polaka obok przywódcy USA? „Rzeczpospolita" opisuje arcyciekawe dyplomatyczne kulisy tego wydarzenia. Dla „Gazety Wyborczej" to zaś okazja raczej do drwin z prezydenckiego ministra.
„GW" opisuje kolejne taśmy w aferze podsłuchowej. Wielkie sumy brane do kieszeni, „skręcanie" kontroli, topienie milionów w politycznie ważnych firmach – ot, codzienność naszej klasy politycznej.
Za najważniejsze dla czytelników „Wyborcza" uznała dziś jednak to, że jeden ksiądz skrytykował drugiego księdza i na czołówce obszernie relacjonuje tekst, jaki w „Tygodniku Powszechnym" zamieścił ks. Krzysztof Charamsa. Duchowny pracujący w watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary wziął pod lupę wypowiedzi ks. Dariusza Oko i bardzo mu się nie spodobały. Ks. Oko wojuje m.in. z gender studies, w raczej niedelikatny sposób potrafi też wygłaszać sądy choćby o gejach. W „Wyborczej" do krytyki ze strony ks. Charamsy się nie odnosi. Czyżby redakcja nie poprosiła o wypowiedź osoby, którą piętnuje na pierwszej stronie?
Argumenty w innym gorącym sporze dotykającym spraw wiary i moralności znaleźć można w „Dzienniku Gazecie Prawnej", który opisuje wyniki monitoringu ośrodków sztucznego zapłodnienia. Oto jedna z klinik przyszłym rodzicom każe się podpisać pod umową, zgodnie z którą jeśli o miesiąc spóźnią się z opłatami, ich zarodki zostaną przekazane innej parze. W innej straszono, że jeśli jedna osoby z pary umrze, zarodki trafią do adopcji. Jeszcze niedawno krytykującym in vitro biskupom zarzucano brak szacunku do osób bezdzietnych marzących o dziecku i gotowych na wiele, by stać się rodzicami. Jeśli to nawet byłaby prawda, to wizyta w niejednej klinice oznaczała tylko ciąg dalszy upokorzeń.