„Zielona wyspa" to tratwa zwodowana w czwartek nad Zalewem Sulejowskim w okolicach Łodzi. PiS chce, by stała się symbolem ośmiu lat władzy koalicji PO–PSL. Dlatego na wyłożonej trawą pływającej platformie stanęły plansze z wizerunkami Ewy Kopacz i podsumowaniem ośmiu lat rządów rywali w różnych dziedzinach, m.in. w podatkach, rolnictwie i polityce rodzinnej.
W tym otoczeniu kandydatka PiS na premiera Beata Szydło krytykowała rządzących: – Miała być zielona wyspa, miała być druga Irlandia. Powiem Polakom: nie wierzcie w to, co mówią politycy PO. Przekonywali, że nie będzie podnoszenia podatków, a podnosili podatki, że nie będzie podwyższenia wieku emerytalnego, a podnieśli wiek emerytalny.
Na koniec tratwa odpłynęła. – Tak kończy się składanie obietnic bez pokrycia – puentowała Szydło.
Tego rodzaju happening to powtórzenie schematów, które sprawdziły się w kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy. PiS podobnie jak wtedy oszczędza pieniądze na mocną telewizyjną akcję reklamową w końcówce, więc tematy przedwyborczej dyskusji próbuje narzucić niekonwencjonalnymi wydarzeniami. W kampanii prezydenckiej otworzył np. Bronkomarket, gdzie podane w euro ceny straszyły drożyzną po ewentualnej zmianie waluty.
Według naszych informacji, „zielona wyspa" to efekt badań zleconych przez PiS. Okazuje się, że żelazny elektorat PO zniechęca do pójścia na wybory przypominaniem o aferach i niespełnionych obietnicach.