Sakrament urzędniczy

Rewitalizacja, modernizacja i inkluzja. Przyjdź i powiedz, co o tym myślisz! – krzyczą zaproszenia.

Publikacja: 26.11.2015 16:33

Sakrament urzędniczy

Foto: Rzeczpospolita

Społeczne konsultacje urzędniczych pomysłów miały być – po latach peerelowskiej samowoli rządzących – formą praktycznej realizacji hasła „nic o nas bez nas". Polacy ten pomysł kupili. Gdy sprawa dotyczy zamknięcia szkoły – sale są pełne. Gorzej, gdy trzeba ruszyć głową. Wtedy, niestety, przypominamy sobie, że każdy akt twórczy zależy od aktorów. A kto zwykle siedzi na sali?

Pierwszy typ uczestników – najbardziej powszechny – to osoby spod znaku „przyszłam, bo są ciastka, a do serialu jeszcze godzina". Rewitalizacja? Inkluzja? Boże, o czym oni mówią! O, jest kawa, to wypiję. Skórki poskubię, telefonem się pobawię. Kurde, głupio wyjść tak szybko. No to jeszcze raz kawa i tak boczkiem, boczkiem...

Drugi typ jest zasadniczo podobny do pierwszego, ale bardziej ekstrawertyczny. Skoro zapraszają, to przyjdę i – choć o temacie nie wiem nic – to się wypowiem. W zasadzie nie jestem pewien, czy sam się ze sobą zgadzam. Ale ludzie kulturalni nie siedzą cicho, gdy są o coś pytani. Będę więc mówił długo i z emfazą. Zakończę mądrym: musi być lepiej, więc zróbcie coś – i wyjdę zadowolony.

Typ trzeci to pieniacze. Szahidowie gotowi wysadzić spotkanie w powietrze, choć jego temat często zupełnie nie dotyczy tego, o co mają pretensje. Nie wdają się w szczegóły i definicje, walą prosto z mostu. Wniosków żadnych, ale na sercu lżej.

Typ czwarty to agenci-śpiochy. Niby obywatele, ale z innego świata – pracownicy miejskich spółek i instytucji. Przyszli, bo szef kazał. Zaprawieni w bojach, z twardymi tyłkami, wysiedzą, ile trzeba. Temat znają na wylot, więc pytań nie zadają, są za to pierwsi do pacyfikowania pieniaczy.

I wreszcie typ piąty. To ci, którzy zanim przyszli, przeczytali zaproszenie i sprawdzili w sieci, o co dokładnie chodzi. Słuchają uważnie, pytają, gdy nie rozumieją, i raczej nie mają tendencji, by zawsze podzielać zdanie tych, obok których siedzą. Myślą i mówią, co myślą, a nie tylko, co czują. Takich osób, niestety, na spotkaniach jest zawsze najmniej.

Najgorsze w konsultacjach nie jest jednak to, kto siedzi na sali, ale fakt, że często są one obrzędem kompletnie fasadowym. Urzędnicy już dawno postanowili, co i jak będzie wyglądało. Wybrali, ustalili i zaklepali. I mają szczerze dość tego sakramentu, do którego muszą przystępować z nieczystym sumieniem. Pytanie, czy to z ich strony zarozumialstwo, czy może jednak – biorąc pod uwagę, kto siedzi na sali – życiowa mądrość?

Społeczne konsultacje urzędniczych pomysłów miały być – po latach peerelowskiej samowoli rządzących – formą praktycznej realizacji hasła „nic o nas bez nas". Polacy ten pomysł kupili. Gdy sprawa dotyczy zamknięcia szkoły – sale są pełne. Gorzej, gdy trzeba ruszyć głową. Wtedy, niestety, przypominamy sobie, że każdy akt twórczy zależy od aktorów. A kto zwykle siedzi na sali?

Pierwszy typ uczestników – najbardziej powszechny – to osoby spod znaku „przyszłam, bo są ciastka, a do serialu jeszcze godzina". Rewitalizacja? Inkluzja? Boże, o czym oni mówią! O, jest kawa, to wypiję. Skórki poskubię, telefonem się pobawię. Kurde, głupio wyjść tak szybko. No to jeszcze raz kawa i tak boczkiem, boczkiem...

Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo