Jak zginął Andrzej Jagiełło

Śmierć człowieka, który ujawnił ogrom korupcji w górnictwie, poprzedziła seria dziwnych wydarzeń.

Aktualizacja: 06.01.2016 05:58 Publikacja: 04.01.2016 20:00

Jak zginął Andrzej Jagiełło

Foto: Fotorzepa/Tomasz Jodłowski

27 lutego 2014 r. ginie najważniejszy świadek w największej po 1989 r. aferze korupcyjnej. W kluczowym momencie śledztwa w sprawie łapówek w górnictwie zostaje znaleziony martwy w pokoju hotelowym.

Prokuratura uznaje to za samobójstwo, ale wszczyna śledztwo, by zbadać, czy jej bezcenny świadek nie był zastraszany. Półtora roku później je umarza. Decyzja, którą kwestionują najbliżsi zmarłego, w ostatnich dniach się uprawomocnia. Uzasadnienie umorzenia, które poznaje „Rzeczpospolita", zawiera szokujące informacje.

Największa taka afera

– Tu rządzą mafijne zasady, na zdradę miejsca nie ma – mówi nam po śmierci Andrzeja Jagiełły człowiek z branży węglowej.

Jagiełło karierę robi za granicą, w Austrii. Na polskim rynku pojawia się w pierwszej połowie lat 90. jako przedstawiciel koncernu Voestalpine, później przez 15 lat reprezentuje firmę Sandvik, by na koniec zostać prezesem Kopeksu. Działalność cały czas ta sama – dostawy sprzętu dla firm węglowych. Pieniądze wielkie, konkurencja brutalna.

Trudno go nazwać największym rekinem tego biznesu, ale w pewnym momencie na łamach branżowego pisma może się pochwalić wzrostem obrotów polskiej części Sandvika ze 100 do 320 mln zł w ciągu zaledwie trzech lat.

Gdy w 2012 r. ABW robi mu nalot na dom w Austrii, szukając dowodów korupcji (po anonimie opisującym, jak Jagiełło dawał łapówki), menedżer pęka i idzie na współpracę z prokuraturą: wyjawia, że latami wręczał „prowizje" za zakup kombajnów górniczych, za ich remont i za to, by firmy węglowe płaciły mu bez poślizgu. Wysokość łapówek sięga nawet 10 proc. wartości kontraktu. Na „liście płac" J. ma śmietankę branży: prezesów spółek, holdingów i dyrektorów kopalń.

Rekordzista miał od niego przyjąć 3 mln zł. Łączna kwota łapówek – 9 mln zł wypłaconych od 2006 r. – czyni tę aferę największym skandalem korupcyjnym III RP.

„Mówił, że go załatwi"

Jest 27 lutego 2014 r. Zaczyna się trzeci dzień konfrontacji Jagiełły z tymi, których wskazał jako łapówkarzy. Dbający o punktualność menedżer nie zjawia się jednak w delegaturze ABW. Zaniepokojeni tym jego adwokat Tomasz Żurawski wraz z funkcjonariuszem Agencji przybywają do hotelu. W pokoju nr 2609 znajdują Andrzeja Jagiełłę martwego.

Pasek, na którym wisi ciało, wcześniej pocięto (prokuraturze nie udało się ustalić, jakim narzędziem), a kawałki powiązano. W pokoju hotelowym są rzeczy osobiste, a także sporo gotówki – w sumie 11,7 tys. zł w banknotach 100- i 200-złotowych. Są na blacie biurka, w kieszeni kurtki i torbie, a w portfelu – 200 euro.

Śledczych z Prokuratury Okręgowej w Katowicach najbardziej zainteresuje koperta z nadrukiem „Grupa Tauron Południowy Koncern Węglowy" w torbie na dokumenty z odręcznie naniesionym napisem „Sz. P. Andrzej Jagiełło". Kilka dni wcześniej sąd zarejestrował zmianę nazwy z Tauron PKW na Tauron Wydobycie – list musiał być więc nadany wcześniej, albo ktoś użył starej koperty.

Postępowanie nie wyjaśnia, kto nadał list, w jakim celu, czy przesłano Jagielle pieniądze, a jeśli tak, to za co. Nigdy nie pracował dla Tauronu, ale jako menedżer Voestalpine sprzedawał sprzęt dla kopalń należących do koncernu (na jego „liście płac" było dwóch dyrektorów, którzy potem pracowali w Tauronie Wydobycie).

Żona menedżera nie wie, co może oznaczać koperta z napisem Tauron. Nie rozpoznaje charakteru pisma, nie kojarzy nazwy firmy. Nie potrafi też wyjaśnić, skąd mąż mógł mieć przy sobie taką ilość gotówki.

Sekcja zwłok wykazuje, że przyczyną śmierci „mogło być uduszenie gwałtowne w wyniku zagardlenia przez powieszenie". Biegły wiktymolog w ekspertyzie pisze zaś, że prawdopodobne jest, iż samobójstwo było efektem tzw. krótkiego spięcia. Co było impulsem – tego prokuratura nie wyjaśnia.

Nie wszyscy wierzą w wersję o samobójstwie. „Był silnym człowiekiem i nie przejmował się czynnościami w ABW" – zeznaje mec. Żurawski (zna Jagiełłę od dziesięciu lat). Z żoną menedżera zgodnie opowiadają śledczym, że był przekonany o słuszności tego, co zrobił, ujawniając korupcję w branży, i nie zamierzał się wycofać.

Mec. Żurawski mówi nam, że wiele osób znało Jagiełłę na tyle dobrze, by wiedzieć o jego słabych punktach: – O tym, czego się bał, na czym mu zależało i co mogło go załamać.

Świadkowie mówią prokuratorom, że Jagiełło miał w branży wrogów, z których jeden groził, że „go zniszczy". Bał się też innej osoby, „z którą miał konflikt o niezapłaconą fakturę za kombajn górniczy". Mówił o tym prokuratorowi prowadzącemu korupcyjne śledztwo, wskazując konkretną osobę. Jednak nie chciał ochrony.

W uzasadnieniu umorzenia śledztwa są konkretne nazwiska i firmy, w których pracowali ci ludzie. Żona Jagiełły zeznaje, że „osoby z firmy X. czyniły mu wyrzuty z tytułu zeznań w polskiej prokuraturze", a „Y. mówił, że go załatwi". Jeden z nich nadal piastuje eksponowane stanowisko w spółce górniczej.

Prokuratura przesłuchuje wskazane osoby. Zaprzeczają, by groziły menedżerowi.

Zapisy z monitoringu nie dają podstaw, by sądzić, że Jagiełło z kimkolwiek spotykał się w hotelu w dniach konfrontacji przeprowadzanych w ABW. Czy ewentualne groźby albo informacje, które mogły się przyczynić do podjęcia przezeń decyzji o samobójstwie, dotarły do niego w inny sposób?

27 lutego Andrzej Jagiełło wychodzi z hotelu o godz. 6.48. O godz. 7.07 wraca i z recepcji odbiera od pracownika nieustalony przedmiot lub kartkę koloru białego. „Stwierdzono, iż hotel nie dysponuje żadnymi zapiskami dostarczanych przesyłek". O 7.09 menedżer idzie do pokoju – rejestruje to hotelowy monitoring.

Śledczym nie udaje się ustalić, czy przed śmiercią wchodzi do internetu (i na jakie strony), czy korzysta z poczty elektronicznej. Przyczyna jest prozaiczna. – Korzystaliśmy z pomocy biegłych. Niestety, nie udało się uruchomić telefonu – przyznaje prok. Marta Zawada-Dybek, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach.

Analiza połączeń telefonicznych Jagiełły nie przynosi przełomu.

Dlaczego to takie ważne? W dniu jego śmierci w jednej z gazet ukazuje się artykuł omawiający rzekomy wyrok Sądu Gospodarczego w Strasburgu – z publikacji wynika, że zasądzono wobec Jagiełły na rzecz firmy Sandvik 2 mln euro i orzeczono pięcioletni zakaz piastowania funkcji kierowniczych. Ta sama gazeta w tym dniu opisuje szczegóły łapówkarskiego procederu.

– Informacja o wyroku okazała się nieprawdziwa – mówi mec. Żurawski. Jak wynika z uzasadnienia umorzenia, artykuł zniknął z internetu po interwencji szefów Sandvika. Prokuratura nie potrafi ustalić, skąd pochodziła informacja i kto ją wytworzył oraz w jakim celu. Autor tekstu zasłania się tajemnicą dziennikarską.

Kolejne „nie wiadomo" dotyczy tego, czy Jagiełło wiedział o tej publikacji.

21 na ławie oskarżonych

Na wiadomość o śmierci Jagiełły wiele osób w branży z pewnością oddycha z ulgą, ale prokuratura nie odpuszcza. Decyduje się oskarżyć o korupcję 21 menedżerów, w tym byłych prezesów Lubelskiego Węgla, kopalni Bogdanka, ale też Południowego Koncernu Węglowego, Jastrzębskiej Spółki Węglowej czy Kompanii Węglowej. Dowody to m.in. dokumenty księgowe z firmy menedżera, jego notatki oraz zeznania świadków, zwłaszcza osoby, która wypłacała z banku gotówkę na łapówki.

Zdaniem jednego z adwokatów śmierć Jagiełły osłabia dowody prokuratury – nie można bezpośrednio przesłuchać świadka, skonfrontować go z dokumentami, a wątpliwości należy rozstrzygać na korzyść oskarżonego.

Nikt z oskarżonych nie przyznaje się do winy. Procesy nadal toczą się przed śląskimi sądami.

27 lutego 2014 r. ginie najważniejszy świadek w największej po 1989 r. aferze korupcyjnej. W kluczowym momencie śledztwa w sprawie łapówek w górnictwie zostaje znaleziony martwy w pokoju hotelowym.

Prokuratura uznaje to za samobójstwo, ale wszczyna śledztwo, by zbadać, czy jej bezcenny świadek nie był zastraszany. Półtora roku później je umarza. Decyzja, którą kwestionują najbliżsi zmarłego, w ostatnich dniach się uprawomocnia. Uzasadnienie umorzenia, które poznaje „Rzeczpospolita", zawiera szokujące informacje.

Pozostało 94% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo