„To nie Zełenski i nie rolnicy są winni problemów ze zbożem w Polsce”

„PiS nie potrafił przypilnować ukraińskiego zboża, które przekraczało granicę Polski. Ale pomagać trzeba umieć z głową. Okazało się, że to zbyt wysokie wymaganie wobec partii rządzącej” – mówi Michał Szułdrzyński w rozmowie z Cezarym Szymankiem.

Publikacja: 04.04.2023 16:39

„To nie Zełenski i nie rolnicy są winni problemów ze zbożem w Polsce”

Foto: PAP/EPA/Marcin Bielecki

Już w lipcu ubiegłego roku PSL alarmował w Sejmie, że zboże z Ukrainy, jakie miało tranzytem przez Europę trafić do Afryki, nielegalnie zostaje w Polsce. Ludowcy żądali wprowadzenia obowiązkowej 24-godzinnej kaucji dla przewoźnika na granicy, zwracanej po wyjeździe towaru z Polski. PSL chciał wprowadzić to ustawą o ochronie polskiego rolnictwa. PiS temat zignorował – projekt utknął w zamrażarce marszałek Sejmu Elżbiety Witek.

Ile ukraińskiego zboża wjechało do Polski i tu zostało, kto je sprawdzał pod kątem jakości, wymogów fitosanitarnych, i wreszcie kto na tym zarobił – rząd do dziś nie podał.

Zdaniem Tomasza Obszańskiego, przewodniczącego NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”, pociągami i ciężarówkami wjechało do nas ok. 3 miliony ton zboża z Ukrainy, a pierwsze transporty były już w ubiegłym roku, przed żniwami.

– Dziś to sprawa na duże śledztwo – mówi „Rzeczpospolitej” poseł PSL Mieczysław Kasprzak. Import taniej pszenicy i kukurydzy, które miały jedynie tranzytem solidarnościowym przejechać przez Europę i od razu zostać wyeksportowane do państw Afryki, spowodował załamanie cen w kraju i w UE. Mamy magazyny zawalone zbożem – wskazuje ludowiec.

Do sprawy zboża z Ukrainy odniósł się także Donald Tusk. - Ja o tym mówiłem i nie byłem jedyny, kiedy w czerwcu, blisko rok temu, głośno powiedziałem, że państwo musi zacząć działać w sprawie tego niekontrolowanego napływu zboża z Ukrainy, bo to zabije ekonomicznie polskich rolników. Wtedy usłyszałem, że jestem antyukraińskistwierdził lider PO na spotkaniu z wyborcami w Chełmnie.

PiS chce dać pieniądze, minister przeprasza 

Znaczące spadki cen zbóż wywołały ostre protesty rolników. W środę w minionym tygodniu spotkali się z kierownictwem resortu rolnictwa. Wielogodzinne obrady okrągłego stołu rolniczego trwały niemal do północy. Protestujący rolnicy zagrozili, że nie opuszczą gmachu, jeśli ich postulaty nie zostaną spełnione. Ostatecznie doszło do porozumienia, w którym szef resortu rolnictwa w imieniu rządu zgodził się na spełnienie 11 postulatów rolniczych. Poza ponownym ocleniem ukraińskich zbóż to m.in. wzmocnienie kontroli na granicach, 600 mln zł z budżetu dla rolników, opróżnienie magazynów poprzez wzmocnienie eksportu, preferencyjne kredyty płynnościowe dla rolników z oprocentowaniem 2 proc. (akcja kredytowa to 10 mld zł - red.) czy nowelizacja ustawy o biopaliwach.

Ale kilka dni później Janusz Wojciechowski, komisarz UE ds. rolnictwa (PiS) w wywiadzie na łamach „Rzeczpospolitej” tak mówił o cłach: - Ja wiem, że polscy rolnicy najwięcej tracą – polscy, ale także rumuńscy, węgierscy, bułgarscy i słowaccy – i dlatego przygotowujemy naprawdę dużą pomoc dla nich. Natomiast przywrócenie ceł... Podjęta jest procedura, ale proszę pamiętać: muszą się na to zgodzić państwa członkowskie. To nie jest tak, że jeden komisarz siada, bierze długopis i podpisuje.

Natomiast wicepremier i minister rolnictwa Henryk Kowalczyk zapytany, czy w związku z kwestią zboża z Ukrainy, które miało przejechać przez nasz kraj, a zostało w Polsce, nie chciałby powiedzieć polskim rolnikom "przepraszam" tak mówił w telewizji Polsat News:

- Tak, przepraszam za to, że nie zrozumieli mojej intencji wypowiedzi tej, która była na początku żniw, bo w czasie żniw zwykle nie powinno się sprzedawać w sposób paniczny zboża, bo cena wtedy spada. Nie dopowiedziałem tego, że po żniwach to już to nie obowiązuje, a niektórzy teraz mówią, że słuchali mnie przez pół roku czy rok, a powinni słuchać tylko przez żniwa, bo to jest rzeczywiście najistotniejsze - oświadczył minister Kowalczyk.

Tymczasem rolnicy nie wykluczają protestów podczas środowej wizyty Wołodymyra Zełenskiego w Polsce. - Warszawa powinna przemyśleć sprawę. Jeśli minister chce, żeby mu popsuć środę w stolicy, jesteśmy w stanie to załatwić. Tak samo jak przyjazd prezydenta Ukrainy. Tylko chyba nie o to chodzi. Pomysłów jest dużo, ale za wcześnie, żeby o tym mówić – mówił w rozmowie z Interią Marcin Sobczuk, prezes Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego.

Zełenski z wizytą w Polsce

Wołodymyr Zełenski we środę wieczorem ma się pojawić na Zamku Królewskim w Warszawie, gdzie spotka się z Polakami i mieszkającymi nad Wisłą Ukraińcami. Od początku rosyjskiej agresji ukraiński prezydent ze względów bezpieczeństwa nie zapowiadał zagranicznych wyjazdów, a o jego podróżach do Waszyngtonu, Paryża, Berlina czy Londynu media informowały dopiero w dniu wizyty.

Po raz pierwszy od początku wojny Zełenski będzie w Polsce z oficjalną wizytą, a nie przejazdem po drodze do innych krajów. – To będzie symboliczna wizyta, pokazująca nasze miejsce wśrod sojuszników Ukrainy. Chodzi też o podziękowanie za wsparcie dla polskiego społeczeństwa – mówi „Rzeczpospolitej” Łukasz Jasina, rzecznik MSZ.

Z relacji szefa prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcina Przydacza wynika, że tematem rozmów będą nie tylko bezpieczeństwo czy gospodarka, ale też m.in. sytuacja polskiego rolnictwa po tym, jak ukraińskie zboże zalało polski rynek, zamiast płynąć do Afryki Północnej czy Bliskiego Wschodu.

– Polski rząd powinien rozwiązać ten problem jeszcze przed wizytą Zełenskiego. To byłoby śmieszne, gdyby zboże było tematem takich rozmów – mówi „Rzeczpospolitej” Paweł Kowal, były wiceszef MSZ i poseł KO. – Jakie mamy poważne propozycje polityczne dotyczące współpracy polsko-ukraińskiej i udziału w odbudowie Ukrainy? Mam na myśli nowy traktat polsko-ukraiński czy powołanie dużej międzynarodowej agencji certyfikującej pomoc w odbudowie państwa ukraińskiego. Od kilku miesięcy nie widzę żadnych poważnych polskich inicjatyw, o których mówiłoby się na świecie – twierdzi.

Z naszych informacji wynika zaś, że podczas wizyty prezydenta Ukrainy nie jest planowane podpisanie dwustronnych traktatów.

Na kogo jesienią zagłosuje wieś

Z sondażu przeprowadzonego przez IBRiS na zlecenie „Rzeczpospolitej” wynika, że Polacy chcą chronić polski rynek przed tanim ukraińskim zbożem. Aż 60,4 proc. badanych odpowiedziało, że nie chce, aby do Polski było nadal importowane bez cła ukraińskie zboże. Za utrzymaniem importu jest 33,8 proc. respondentów, nie ma na ten temat zdania 5,8 proc. pytanych.

Dla PiS sytuacja jest bardziej niż poważna. Minister rolnictwa tłumaczy się, że rolnicy źle go zrozumieli, kiedy apelował podczas zeszłych żniw, by nie sprzedawali plonów, w związku z czym dziś są na niego wściekli. Tymczasem to od głosów wsi zależeć będzie wynik PiS w jesiennych wyborach. Można się będzie spodziewać, że teraz PiS będzie zatapiał polską wieś powodzią gotówki, byleby tylko nie odwróciła się od partii Jarosława Kaczyńskiego.

- Źle by się jednak stało, gdyby sytuacja ze zbożem ze Wschodu stała się pożywką do wzrostu antyukraińskich nastrojów. W roku wyborczym może to mieć fatalne konsekwencje, a Ukrainie musimy pomagać dla własnego bezpieczeństwa – pisze Michał Szułdrzyński w tekście „Nawet pomagać trzeba umieć”.

Już w lipcu ubiegłego roku PSL alarmował w Sejmie, że zboże z Ukrainy, jakie miało tranzytem przez Europę trafić do Afryki, nielegalnie zostaje w Polsce. Ludowcy żądali wprowadzenia obowiązkowej 24-godzinnej kaucji dla przewoźnika na granicy, zwracanej po wyjeździe towaru z Polski. PSL chciał wprowadzić to ustawą o ochronie polskiego rolnictwa. PiS temat zignorował – projekt utknął w zamrażarce marszałek Sejmu Elżbiety Witek.

Ile ukraińskiego zboża wjechało do Polski i tu zostało, kto je sprawdzał pod kątem jakości, wymogów fitosanitarnych, i wreszcie kto na tym zarobił – rząd do dziś nie podał.

Pozostało 91% artykułu
Kraj
Kolejne ludzkie szczątki na terenie jednostki wojskowej w Rembertowie
Kraj
Załamanie pogody w weekend. Miejscami burze i grad
sądownictwo
Sąd Najwyższy ratuje Ewę Wrzosek. Prokurator może bezkarnie wynosić informacje ze śledztwa
Kraj
Znaleziono szczątki kilkudziesięciu osób. To ofiary zbrodni niemieckich
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?