Opublikowano zeznania Marcina W., wspólnika Falenty. Ile jest w nich prawdy?

Pięć protokołów zeznań wspólnika Marka Falenty budzi duże wątpliwości co do jego wiarygodności. Brakuje w nich informacji z prokuratury, w jaki sposób i z jakim efektem zweryfikowała jego sensacje.

Publikacja: 19.10.2022 23:01

Opublikowano zeznania Marcina W., wspólnika Falenty. Ile jest w nich prawdy?

Foto: Prokuratura Krajowa

Rzekoma łapówka 600 tys. euro dla byłego premiera, fundusz dla polityków i fałszywka wciśnięta Rosjanom – te trącące sensacją wątki porusza w swoich zeznaniach Marcin W., wspólnik Falenty, który zarzucił mu, że sprzedał rosyjskim służbom nagrania z „afery taśmowej”.

Marcin W. zeznania o sprzedaży do Rosji przez Falentę taśm z nagraniami polityków w warszawskich restauracjach złożył w czerwcu ubiegłego roku w gdańskiej prokuraturze - co ujawnił „Newsweek”. Miał okazję zrobić wcześniej, bo o wyjazdach do Rosji opowiadał prokuraturze kilkakrotnie - poczynając od 2014 r., jednak ani razu o „taśmach” się nie zająknął.

Czytaj więcej

Afera taśmowa. Przełomowe zeznania wspólnika Marka Falenty

Prokuratura Krajowa w środę po godzinie 18-tej opublikowała na swojej stronie internetowej pięć protokołów zeznań Marcina W. z lat 2014 – 2021, co zapowiadał dzień wcześniej minister sprawiedliwości - prokurator generalny Zbigniew Ziobro.

Jaki obraz wyłania się z zeznań wspólnika Falenty?

W. opowiada sensacyjne historie, które są wewnętrznie sprzeczne, a zeznania wzbogaca o coraz to nowe elementy. Przesłuchiwany był na okoliczność wizyty w Kemerowie dużo wcześniej, jednak nic nie mówił o taśmach z restauracji - te pojawiły się dopiero w jego zeznaniach z czerwca 2021 r.

Najcięższe gatunkowo są zeznania Marcina W. z 20 listopada 2017 r.

Przesłuchany we wrześniu 2014 r. Marcin W. opowiada o wyjeździe do Kemerowa w Rosji na Syberii (gdzie mieści się kopalnia, z której KTK eksportowała węgiel do Polski) „Poza handlem miała to być wizyta kurtuazyjna” - twierdzi. Lecieli z Falentą samolotem z Warszawy, docelowo wylądowali w Kemerowie i tam nocowali. „Rosjanie na tych rozmowach przyjęli do wiadomości, że konto F. (Falenty – red.) zostało zajęte i że nie może płacić dwukrotnie”.

Również w kolejnym przesłuchaniu (z 24 sierpnia 2015 r.) opisując wyjazd do Kemerowa w Rosji Marcin W. wspomina o sfałszowanym dokumencie - „z pieczątkami, bo taki będą honorowali Rosjanie” - który miał wykazać, że biznesmen nie może zapłacić za wierzytelność. Na spotkaniu pokazali sfałszowany dokument o zajęciu przez prokuratora kont bankowych firmy Falenty. Rosjanie go skopiowali, a oryginał oddali. „To wszystko, co mam do wyjaśnienia od siebie” - kończy słowami. O taśmach z „Sowy” także wtedy słowem nie wspomina.

Rzekoma łapówka

Najcięższe gatunkowo są zeznania Marcina W. z 20 listopada 2017 r. (przesłuchany do śledztwa łódzkich „Pezetów”), gdzie podaje szokującą informację o 600 tys. euro łapówki, jaką miał rzekomo odebrać syn ówczesnego premiera Donalda Tuska.

Według relacji W. Falenta chciał sprzedawać węgiel Ciechowi, ale była to wówczas jeszcze państwowa spółka, więc żeby mógł to robić, potrzebna była aprobata rządu, bo „nikt nie pozwoli na dostawy rosyjskiego węgla do państwowej spółki” - tłumaczył W.

Interes miała ułatwić łapówka – 600 tys. euro. „Mam pełną świadomości, że ta prowizja to była łapówka” - zeznał wspólnik Falenty.

„Marek F. twierdził, że jest w stanie to załatwić, tylko potrzeba na to, z tego co pamiętam, 600 tys. euro, które miało być przekazane, jak to mówił Marek F. „dla Tuska” w szerokim tego słowa znaczeniu, bo nie wiem, czy chodziło o partię, czy o samego Donalda Tuska, czy o rząd, w znaczeniu wówczas rządzących Polską” — czytamy w protokole zeznań Marcina W.

Czytaj więcej

Tusk: afera taśmowa cyrylicą pisana

Pieniądze na łapówkę – jak zeznał W. - wziął ze skrytki bankowej i przywiózł do biura Falenty. Miały być włożone do do foliowej reklamówki, a syn premiera według wersji W. przyjechał do firmy i je odebrał.

— Nigdy nie poznałem Marka Falenty, nie znam Marcina W. — skomentował w rozmowie z Onetem Michał Tusk.

Zdarzenie z synem premiera rzekomo odbierającym łapówkę - według Marcina W. - miało zostać nagrane przez Falentę i przesłane mu na telefon. Jednak później W. przyznał, że dowodu nie ma, bo jego telefon „został zniszczony”.

Sprzeczne relacje

Dopiero w zeznaniu z czerwca ubiegłego roku wspólnik Falenty podaje sensacyjne okoliczności wyjazdu do Rosji, o których wcześniej nie wspominał – że w maju 2014 r., Falenta „leciał do Kemerowa z prezentem, tj. nagraniami polskich polityków, dla Rosjan”. Miał potem pochwalić się, że „sprzedał im wszystko, a za ile, to mi nie powie”. Miesiąc później w Polsce wybuchła afera taśmowa. Marek W. twierdził w prokuraturze, że dotychczas milczał, bo Rosjanie go zastraszali, grozili mu nawet zabiciem dzieci. Dlaczego przestał się bać – opublikowane zeznania W. tego nie wyjaśniają.

Trudno się oprzeć wrażeniu, że wspólnik Falenty wzbogacał zeznania o nowe elementy. Z protokołu opisanego przez Newsweek wynika, że sprzedaż Rosjanom taśm była po to, żeby zarobić oraz zdyskredytować rząd PO. Z kolei ta sama narracja Marcina W. w innej prokuraturze jest taka, że uczestniczył w przekazaniu 600 tys. euro łapówki, którą miał odebrać syn Donalda Tuska po to, żeby móc handlować z Rosją - jedno z drugim jest sprzeczne.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Powinniśmy poznać prawdę o taśmach

W łódzkim śledztwie Marcin W. twierdził, że na sprzedaż węgla Ciechowi potrzebna była aprobata rządu - dlatego miał dać łapówkę – a interes był „dopięty”, ale nie wyszedł, bo plany pokrzyżowały zatrzymania jego i Falenty w tej sprawie.

Według naszej wiedzy wiarygodność Marcina W. w opinii śledczych budzi wątpliwości. Po weryfikacji nieprawdziwy okazał się chociażby wątek rzekomej łapówki w wysokości 600 tys. euro.

Rzekoma łapówka 600 tys. euro dla byłego premiera, fundusz dla polityków i fałszywka wciśnięta Rosjanom – te trącące sensacją wątki porusza w swoich zeznaniach Marcin W., wspólnik Falenty, który zarzucił mu, że sprzedał rosyjskim służbom nagrania z „afery taśmowej”.

Marcin W. zeznania o sprzedaży do Rosji przez Falentę taśm z nagraniami polityków w warszawskich restauracjach złożył w czerwcu ubiegłego roku w gdańskiej prokuraturze - co ujawnił „Newsweek”. Miał okazję zrobić wcześniej, bo o wyjazdach do Rosji opowiadał prokuraturze kilkakrotnie - poczynając od 2014 r., jednak ani razu o „taśmach” się nie zająknął.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany
Kraj
Posłowie napiszą nową definicję drzewa. Wskazują na jeden brak w dotychczasowym znaczeniu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Kraj
Zagramy z Walią w koszulkach z nieprawidłowym godłem. Orła wzięto z Wikipedii