W piątkową noc Sąd Rejonowy dla Wrocławia-Śródmieścia wypuścił na wolność czterech podejrzanych o oszustwo na rzecz Państwowego Funduszu Osób Niepełnosprawnych i ZUS, m.in. Tomasza Misiaka i Macieja Wituckiego, szefa Konfederacji Lewiatan, byłych szefów spółki Work Service. Nie uwzględnił wniosków Prokuratury Regionalnej w Szczecinie o zastosowanie wobec nich tymczasowego aresztowania. Śledczy uzasadniali go obawą matactwa, wysokim prawdopodobieństwem zarzucanych im czynów i grożącą wysoką karą – do 10 lat więzienia, a także tym, że kolejne osoby mają usłyszeć zarzuty w tej sprawie.
„Z ustnych motywów wynika, że brak jest ogólnej przesłanki do stosowania środków zapobiegawczych, tzn. materiał dowodowy nie wskazuje na duże prawdopodobieństwo popełnienia przez podejrzanych zarzucanych im czynów” – poinformował „Rzeczpospolitą” sędzia SSO Marek Poteralski, rzecznik Sądu Okręgowego we Wrocławiu.
Czytaj więcej
W piątek wieczorem - jak wynika z informacji "Rzeczpospolitej" - sąd odrzucił wnioski o areszt dla czterech osób zatrzymanych w środę przez CBA i CBŚ, w tym Tomasza Misiaka i Macieja Wituckiego. Wobec tych osób nie zostały zastosowane żadne środki zapobiegawcze.
Miażdżące uzasadnienie sądu
– Nie mogę ujawnić szczegółowo treści ustnego uzasadnienia, ale powiem, że było ono dla prokuratury miażdżące – przyznaje mec. Maciej Zaborowski, obrońca Tomasza Misiaka, byłego senatora Platformy Obywatelskiej, dziś przedsiębiorcy. Postanowienia są nieprawomocne i podlegają zaskarżeniu. Szczecińska prokuratura już je zapowiedziała, zarzucając sądowi zignorowanie bogatego materiału dowodowego, jaki zgromadziła.
To „obszerna dokumentacja z ZUS i PFRON, w tym decyzje administracyjne dotyczące wyłudzonych środków, dokumentacja ze spółek biorących udział w procederze wyłudzeń, dokumentacja bankowa, w tym historie rachunków potwierdzających przelewy wyłudzonych środków, zeznania kilkudziesięciu świadków, a także wyjaśnienia jednego ze współpodejrzanych, w których obszernie opisał funkcjonowanie grupy przestępczej, kierowniczą rolę Tomasza M. oraz rolę m.in. Iwony S., która miała zaprogramować cały mechanizm, oraz role poszczególnych prezesów spółek” – wylicza szczecińska prokuratura.