Za donosy w stołecznej policji nikt nie odpowie

Prokuratura umorzyła śledztwo dotyczące anonimów, jakie ponad trzy lata temu wstrząsnęły stołeczną policją.

Aktualizacja: 20.02.2022 21:48 Publikacja: 20.02.2022 21:00

Policjant Adam M. usłyszał zarzuty w marcu 2021 r. Teraz je umorzono

Policjant Adam M. usłyszał zarzuty w marcu 2021 r. Teraz je umorzono

Foto: AdobeStock

Donosy rozsyłano masowo, by usunąć niewygodne osoby lub utrącić ich awanse. Za trzy z nich zarzuty usłyszał jeden z policjantów, zdradziło go DNA na znaczku pocztowym. To miał być przełom i „wyjście" na kolejnych sprawców. Jednak prokuratura nieoczekiwanie śledztwo umorzyła – z braku przestępstwa, dowodów, z powodu niewykrycia sprawcy lub uznając, że pokrzywdzeni mogą sami się bronić. „Rzeczpospolita" poznała szczegóły umorzenia.

Ostatni sprawiedliwi

Seria anonimów pojawiła się w 2017 r. Sugerowały, że w komendzie, w tym w Wydziale Techniki Operacyjnej (WTO), ma dochodzić m.in. do korupcji i nadużyć finansowych. Uderzały głównie w naczelników WTO i w Andrzeja Krajewskiego, ówczesnego p.o. komendanta stołecznego, ale i w zwykłych policjantów. Donosy sygnował m.in. „ostatni sprawiedliwy", a ten szkodzący insp. Krajewskiemu autor opatrzył cudzymi danymi – policjantek Agnieszki B. i Iwony H. Sprawa wyszła, gdy napisały one do Prokuratury Krajowej, że „w szeregach Policji działa zorganizowana grupa przestępcza" („Rz" opisała ich list w grudniu 2017 r.).

Śledztwo w końcu 2017 r. wszczęła Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Dotyczyło m.in. fałszywych oskarżeń i „podrobienia zawiadomień o podejrzeniu popełniania przestępstw przez funkcjonariuszy z KSP i przesłanie do kilku instytucji". Prokurator prowadzący sięgnął po ekstraśrodki – od policjantów KSP brano próbki pisma, DNA, ślady linii papilarnych.

Kiedy w marcu ub.r. zarzuty usłyszał pierwszy podejrzany – policjant Adam M. – zanosiło się na przełom. Jego DNA było w ślinie na znaczkach pocztowych na kopertach. Według zarzutów M. miał stać za trzema anonimami z marca 2017 r., które fałszywie oskarżały kilkoro policjantów z WTO o ujawnienie osobom postronnym klauzulowanych informacji. Adamowi M. zarzucono też składanie fałszywych zeznań. Dostał dozór, zakaz kontaktu z policjantami z WTO i o tym, co zeznał, zakazano mu rozmawiać nawet z żoną. M. przyznał się do zarzutów.

Nieoczekiwane umorzenie

Jednak 31 grudnia 2021 r. śledztwo nieoczekiwanie umorzono – zrobił to inny prokurator niż ten, który je prowadził, zlecał badania DNA i stawiał M. zarzuty. Skąd ten zwrot? Stanowiska prokuratury nie udało nam się uzyskać.

Co wynika z umorzenia? W śledztwie uzyskano opinię biegłych z zakresu badań biologicznych z Biura Badań Kryminalistycznych ABW, wskazującą, że „z próbek pobranych z fragmentów listew klejowych kopert wyizolowano mieszaniny ludzkiego DNA pochodzącego od co najmniej 3 osób, w tym od osoby o męskim genotypie.

W drodze analizy wyznaczono taki sam profil DNA stanowiącego ilościowo większy składnik każdej z mieszanin, który jest zgodny z profilem Adama M.".

Dlaczego więc nie szukano innych autorów donosów, wycofano M. zarzuty i wszystkie wątki umorzono?

Według prokuratora, oskarżając policjantów z WTO o wynoszenie klauzulowanych informacji, Adam M. „składał doniesienia – w jego przekonaniu – prawdziwe" i podawał nie tyle „informacje dotyczące faktów, lecz negatywne oceny". A zniesławienie jest ścigane z oskarżenia prywatnego – ocenił śledczy.

Adamowi M. upiecze się też (choć do tego się przyznał) wysłanie skargi do MSWiA na naczelnika Artura S., ujawniającej, że ten na swoim koncie na FB zamieszczał prześmiewcze memy o prezydencie, premierze, członkach rządu i politykach partii rządzącej. Powód? Bo istnieje „znaczne prawdopodobieństwo", że Artur S. istotnie takie memy zamieszczał.

Z kolei tam, gdzie Adam M. mijał się z prawdą, zdaniem śledczego działał w „ramach prawa do obrony".

Wątek donosu z użyciem danych policjantek, szkodzący inspektorowi Andrzejowi Krajewskiemu, umorzono z powodu „niewykrycia sprawcy". Inne – głównie z braku dowodów przestępstwa.

Fałszywki osiągnęły cel, przyczyniły się do dymisji inspektora Krajewskiego, który w 2017 r. miał szansę zostać komendantem stołecznym (był p.o.) – ówczesny szef MSWiA Mariusz Błaszczak mówił, że to „najlepszy kandydat". Nominacji jednak nie dostał.

Poszkodowani donosami nie chcą dziś wracać do sprawy, wielu, nie mogąc znieść atmosfery, odeszło już ze służby w policji.

– Sprawę należało wyjaśnić „do spodu", a nie umarzać, bo to rozzuchwala – mówi nam dziś jeden z poszkodowanych.

Umorzenie nie jest prawomocne.

Donosy rozsyłano masowo, by usunąć niewygodne osoby lub utrącić ich awanse. Za trzy z nich zarzuty usłyszał jeden z policjantów, zdradziło go DNA na znaczku pocztowym. To miał być przełom i „wyjście" na kolejnych sprawców. Jednak prokuratura nieoczekiwanie śledztwo umorzyła – z braku przestępstwa, dowodów, z powodu niewykrycia sprawcy lub uznając, że pokrzywdzeni mogą sami się bronić. „Rzeczpospolita" poznała szczegóły umorzenia.

Ostatni sprawiedliwi

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?