Małgorzata Gersdorf oceniła w wywiadzie dla TVN24, że przeprowadzana obecnie reforma sądownictwa jest zaplanowaną akcją, która ma na celu zmianę ustroju sądów powszechnych.
- Jeżeli tak źle się mówi o wymiarze sprawiedliwości, to znaczy, że ktoś musi to naprawić. Musi przyjść szeryf i to zmienić - mówiła. Przyznała, że w proponowanych przez Zbigniewa Ziobrę zmianach widzi "małe jaskółki", dotyczące np. przyspieszenia prac sądów, ale jest ich niewiele. Zaznaczyła jednak, że nie mogą się podobać zmiany, które nadzór nad sądownictwem sytuują w rękach ministra sprawiedliwości. - Ponieważ kto ma pieniądze ten ma władzę - zaznaczyła.
Gersdorf stwierdziła, że ma nadzieję, iż Polacy nie stracą zaufania do sądów, a jeśli nawet, to nie doprowadzi to do sytuacji, w której nie będzie niezależnych sądów. - Bo wtedy będzie jak w "Samych swoich" - ostrzegła.
Wypowiedziała się również na temat swojej opinii na temat zarobków sędziów. W jednym z wywiadów powiedziała wcześniej, że za 10 tysięcy, które zarabia sędzia, "dobrze można żyć tylko na prowincji". Jej słowa wywołały oburzenie. Gersdorf stwierdziła, że żałuje tej wypowiedzi, ale uważa, że do sądownictwa powinni iść najlepsi, a oni powinni zarabiać.
Małgorzata Gersdorf zapewniła, że nie ma zamiaru kandydować na drugą kadencję, ale Sąd Najwyższy zostawi w "świetnym stanie". - Reszta zależy od rządzących, co nam tutaj zmodelują - powiedziała.