Choć byli i tacy, którzy łudzili się, że Brexit jakimś cudem zostanie odwleczony, od początku należało to traktować jako zwykłą iluzję. Brytyjczycy, z radością czy bez, zaakceptowali wynik powszechnego głosowania i zaczęli przygotowania do procedury wychodzenia z Unii. Wczorajszy list premier May to pierwszy krok stricte formalny.
Od dziś Londyn i Unia są w trakcie procesu rozwodowego. Obie strony muszą między sobą uzgodnić wszystkie kwestie sporne. Do akcji wkraczają więc negocjatorzy. To pierwszy istotny punkt tego komentarza. Od wczoraj wszelkie przejawy aktywności dyplomatycznej Londynu nie są zorientowane na dobro wspólne społeczności unijnej, ale mają na celu realizację separatystycznych interesów Zjednoczonego Królestwa. Także w relacjach bilateralnych nie będzie odtąd chodziło o korzyści dla przyjaciół znad Wisły, ale o lepszą pozycję negocjacyjną Londynu. Trzeba w tej kwestii być szczególnie uważnym, zwłaszcza że Wielka Brytania ze względu na mieszkających na Wyspach Polaków i wyjątkowo korzystny dla nas bilans handlowy jest i pozostanie partnerem szczególnie atrakcyjnym. Łatwo więc sobie wyobrazić, że zabrniemy w jakieś szkodliwe dla wspólnej polityki unijnej partykularyzmy. To drugi istotny punkt komentarza.