Na tę scenę weszła właśnie, licznie, Alternatywa dla Niemiec (AfD) – po zdobyciu 12,6 proc. głosów w niedzielnych wyborach. O tym wyniku częściowo zadecydowało wychwalanie przez liderów AfD „osiągnięć" niemieckich żołnierzy w czasie drugiej wojny światowej czy krytykowanie nadmiernego bicia się w piersi za zbrodnie Trzeciej Rzeszy.
Na razie nie jest to najważniejszy temat dla jej wyborców. Bez wątpienia nie był to główny powód tego, że partia ta wkracza po raz pierwszy do niemieckiego Bundestagu i to od razu jako trzecia siła. Zadecydowało to, że stanęła na czele ruchu oporu wobec polityki imigracyjnej rządu i – posługując się nietradycyjnymi mediami – wskazywała, że władze i media tradycyjne ukrywają złe strony napływu przybyszów z Afryki i Azji (czego najlepszym przykładem było długie milczenie w sprawie seksualnych napaści na kobiety w Kolonii w noc sylwestrową 2015 roku).