Małopolska nadal z deklaracją anty-LGBT

Przeciwnicy kontrowersyjnej uchwały deklarują, że to nie koniec. Regionowi grozi utrata ok. 2,5 miliarda euro.

Aktualizacja: 19.08.2021 22:11 Publikacja: 19.08.2021 18:48

Uczestnicy protestu podczas nadzwyczajnej sesji Sejmiku Województwa Małopolskiego

Uczestnicy protestu podczas nadzwyczajnej sesji Sejmiku Województwa Małopolskiego

Foto: PAP/Łukasz Gągulski

Deklaracja anty-LGBT została przyjęta przez sejmik małopolski w kwietniu 2019 r. Od kilku miesięcy jednak Komisja Europejska wysyła coraz mocniejsze sygnały, że regionowi grozi utrata ok. 2,5 mld euro unijnych funduszy – zarówno z bieżącej, jak i przyszłej perspektywy budżetowej, a także środków z UE służących zagranicznej promocji województwa.

Najpoważniejszy przyszedł w połowie lipca tego roku. Zarzuty KE dotyczą zarówno dyskryminacji, jak też unikania przez Polskę odpowiedzi wprost na zarzuty.

Niedawno sprawa nabrała ogólnokrajowego rozgłosu. KE – jak słyszymy – ostrzegała polskie samorządy już w ubiegłym roku. Po stronie dawnej Zjednoczonej Prawicy o sprawie jako pierwszy alarmował wicemarszałek województwa Tomasz Urynowicz (w tym tygodniu rozstał się z klubem radnych PiS) z Porozumienia Jarosława Gowina. Jednak władze województwa bardzo mocno zaczęły za to krytykować Urynowicza, który na początku sierpnia musiał wziąć urlop – oficjalnie bez związku ze sporem o uchwałę. Marszałek województwa Witold Kozłowski zarzucał mu sztuczne rozdmuchiwanie sprawy w politycznym celu czy wręcz próby „zastraszania" mieszkańców Małopolski.

W czwartek nadzwyczajna sesja sejmiku (gdzie od 2018 r. rządzi PiS) głosowała nad uchwałą wniesioną przez Koalicję Obywatelską, która zakładała uchylenie dokumentu z 2019 r. Jednak mimo burzliwej debaty (ze strony opozycji padły wypowiedzi m.in. o „tworzeniu średniowiecza w Małopolsce", radni PiS mówili o „kłamliwej opozycji") radni PiS podjęli w czwartek decyzję o odrzuceniu uchwały. Na sesji nadzwyczajnej pojawili się też politycy z Sejmu, w tym poseł Marek Sowa (KO) czy posłanka Daria Gosek-Popiołek (Lewica). W Krakowie wskazuje się, że na taką, a nie inną, decyzję sejmiku miała wpływ zarówno była premier Beata Szydło, która zachowała mocną pozycję w regionie, jak i abp Marek Jędraszewski, który w ubiegłą niedzielę wprost nawoływał do utrzymania przez sejmik swojego stanowiska. A była premier Szydło wraz z ministrem infrastruktury Andrzejem Adamczykiem pojawiła się w tym tygodniu na posiedzeniu sejmikowego Klubu PiS.

Jak sprawę komentuje wicemarszałek Urynowicz z Porozumienia? – Nie tracę nadziei, że dzisiejsza dyskusja nawet wbrew dyscyplinie partyjnej w PiS przekonała niektórych polityków, iż ten temat trzeba rozwiązać – mówi nam wicemarszałek Urynowicz. Małopolska ma czas do 14 września na odpowiedź na listy Komisji Europejskiej z połowy lipca.

W trakcie dyskusji w czwartek marszałek województwa Witold Kozłowski mówił o poszukiwaniu kompromisu w sprawie. A przewodniczący sejmiku prof. Jan Duda zapowiedział, że sejmik przygotuje nowy dokument. – Zajmiemy się dokumentem na sesji sejmiku 29 sierpnia. Będzie w nim zawarty kierunek konkretnego działania, budowania i wzmacniania społeczeństwa, ochrony rodzin i dzieci. – mówił w czwartek prof. Duda cytowany przez portal WP.pl.

Uchwały anty-LGBT to oczywiście nie tylko kwestia Małopolski, ale też szeregu samorządów, w tym innych województw: łódzkiego, podkarpackiego, lubelskiego oraz świętokrzyskiego. Wszystkie te województwa są w podobnej sytuacji jak Małopolska.

Nie ma żadnych wątpliwości, że sprawa uchwał i ich konsekwencje będą mieć znaczenie w kolejnych wyborach samorządowych w 2023 roku. A Polska 2050 już teraz przypomina, że sejmik małopolski można odwołać w referendum. O takiej możliwości mówili w czwartek – jeszcze przed sesją nadzwyczajną sejmiku – małopolscy politycy ruchu Szymona Hołowni. Do przeprowadzenia takiego referendum byłoby potrzebnych jednak około 130 tysięcy podpisów.

Deklaracja anty-LGBT została przyjęta przez sejmik małopolski w kwietniu 2019 r. Od kilku miesięcy jednak Komisja Europejska wysyła coraz mocniejsze sygnały, że regionowi grozi utrata ok. 2,5 mld euro unijnych funduszy – zarówno z bieżącej, jak i przyszłej perspektywy budżetowej, a także środków z UE służących zagranicznej promocji województwa.

Najpoważniejszy przyszedł w połowie lipca tego roku. Zarzuty KE dotyczą zarówno dyskryminacji, jak też unikania przez Polskę odpowiedzi wprost na zarzuty.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?